Piszemy o tym wydarzeniu i my, ale przede wszystkim ku przestrodze, a nie by je promować. 14 listopada około 22:00 czasu lokalnego na skrzyżowaniu pojawił się nie zwracający uwagi mężczyzna, który nagle zaczął odpalać race i fajerwerki. Tak ot, po prostu, w środku tłumów kierujących się w różne strony. Dodajmy, że jest to miejsce, w którym nigdy nie brakuje przechodniów.
Część sztucznych ogni i petard nie była skierowana w górę. Gdy wystrzeliły zaledwie centymetry dzieliły kilka przechodzących osób od poważnych obrażeń. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak wyglądało to naprawdę niepokojąco. Mężczyzna został ujęty przez policję. O sprawie pisze Japan Today.
Trzeba przyznać, że wszyscy przechodnie mieli ogromne szczęście, że żaden z nich nie został trafiony. Zaraz po odpaleniu wszystkiego, co miał przy sobie mężczyzna wyciągnął nieduży megafon i zaczął wykrzykiwać niezrozumiałe słowa. Ruch uliczny wokoło nie zatrzymał się, jedynie część osób omijała go i szła wolniej, ale większość po prostu nie zmieniała kursu omijając stojącego na środku drogi desperata.
Świadkowie mówią, że gdy ujęła go policja miał powiedzieć, że chciał po prostu się wyróżnić z tłumu. Ujawniono, że mężczyzna jest po trzydziestce i prowadzi własną działalność. Sprawę będzie dalej badać policja.
Z jednej strony przypomina nam desperację w próbie zostania zauważonym jak z opowieści o Herostratesie, który spalił legendarną świątynię Artemidy, jeden z siedmiu cudów świata. Miał to zrobić dla sławy. Z drugiej strony można przypomnieć film „American Psycho”, gdzie nawet gdy bohater przyznał się do straszliwych czynów świat pozostał na niego zupełnie obojętny. Czy zabijał naprawdę? To nie jest ważne, istotne jest to, że świat jest obojętny, a jednostka w nim osamotniona. Chyba tu tkwi przestroga, w tym co może urodzić się w umyśle osamotnionego desperata, którego mogłaby rozbroić zwyczajna uwaga drugiego człowieka.
Polecany artykuł: