Pokazuje to ewidentną zmianę cywilizacyjną. Coś, co sto lat temu uznawane było za niebezpieczny narkotyk, niszczący zarówno jednostkę i społeczeństwo, zostało dziś na tyle znormalizowane, że w wielu miejscach świata można z niego normalnie korzystać, zamówić, zakupić i nie martwić się najazdem policji lub innych służb antynarkotykowych. Bob Marley z pewnością by przyklasnął, nie wspominając o Snoop Doggu. Choć ten ostatni z dostępem chyba nigdy nie miał problemu.
Od 2018 roku marihuana w Kanadzie jest legalna. Po uchwaleniu stosownego prawa przez parlament premier Justin Trudeau zapowiedział, że dzięki temu młodzi ludzie nie będą niepotrzebnie lądować w więzieniach i aresztach, a zyski zamiast do dilerów i organizacji przestępczych trafią do kasy państwowej. Brzmi jak zielona idylla, ale jak donosili już dwa lata później dziennikarze, niestety nie jest tak zielono.
Tymczasem gigant branży dostarczania (tak ludzi jak i jedzenia), czyli Uber właśnie podpisał w Kanadzie umowę z firmą Leafly, która zajmuje się dystrybucją produktów z konopi. Użytkownicy będą mogli wybrać nie tylko jaki rodzaj produktu zamówią, ale także źródło, z którego dojedzie, bo Leafly chwali się współpracą z wieloma sprawdzonymi hodowcami. Z pewnością niedługo zobaczymy znacznie więcej prób wejścia w zielony rynek przez wielkie korporacje. Tuż za Uberem idzie Amazon, który lobbuje w USA za pełną legalizacją marihuany. Obecnie jest ona legalna do użytku osobistego w 19 stanach. Otwarcie tego rynku to szansa na gigantyczne zyski, które z pewnością Jeff Bezos by chętnie zobaczył na kontach swojego imperium.