Twitter Circles miał służyć zacieśnianiu więzów wśród użytkowników portalu oraz oferować bezpieczną przestrzeń dla tych, którzy mogą czuć się zagrożeni przez innych użytkowników sieci. Takie zamknięte i bliskie kręgi służyć miały między innymi akcji Belong To w Irlandii, która wspierała osoby LGBTQ+. Sprawdzona i bezpieczna grupa pozwalała otworzyć się nawet tym, którzy obawiali się oceny.
Osiem miesięcy po wprowadzeniu Kręgów niestety wszystko wskazuje na to, że się zepsuły i to poważnie. Do „feed’ów”, czyli na główne strony z wiadomościami i wpisami w Twitterze zaczęły przeciekać treści i zdjęcia, które miały być przeznaczone tylko dla wąskiego i zamkniętego grona. Często są to także nagie zdjęcia wysyłane, jednak dotyczy to wszystkich wpisów.
Rozmawiający BuzzFeed dziennikarz Adam Moussa podaje jako przykład swoją notkę, która miała zabezpieczenie tylko dla bliskich znajomych, a okazało się, że widzą i mogą ją polubić wszyscy. Na szczęście nie było to nic kontrowersyjnego, jednak dla osoby, którą obserwuje około 40 tysięcy ludzi jest to wyjątkowo ważne by mieć pewność co do poziomu dostępności publikowanych treści.
Transpłciowy autor książek, Abraham Josephine „Josie” Riesman dodawał, że niedawno chciał opublikować kilka pikantniejszych zdjęć tylko dla najbliższego kręgu swoich przyjaciół, jednak nagle okazało się, że Twitter Circles pokazał je publicznie całemu światu. Byli pracownicy portalu, który w ubiegłym roku miał ogromne cięcia kadrowe, przyznają, że to praktycznie pozbawia Twitter Circles jakiegokolwiek sensu i wprowadza użytkowników w błąd. Winnym całego zamieszania ma być właściciel portalu. Po tym jak Elon Musk przejął go w ubiegłym roku na Twitterze wciąż pojawiają się kolejne problemy. Byli pracownicy przekonują, że jest to efekt chaotycznego i impulsywnego zarządzania w formie ręcznego sterowania przez Muska.
Tymczasem na pytania dziennikarzy, zarówno tych z BuzzFeed jak i innych redakcji, biuro prasowe Twittera w USA odpowiada ostatnio za każdym razem w ten sam sposób: przesyłając emoji z kupą. Jak na poważną firmę, z której usług korzysta 395,5 miliona ludzi na całym świecie, przystało.