Możemy tylko domyślać się jakie święto musiało mieć miejsce po powrocie z takiej wyprawy. Dla badaczy fauny i flory morskiej łup w postaci 5578 różnych gatunków, z czego 90% nieznanych wcześniej, to jak odkrycie nowej planety w naszym układzie. Obszar, gdzie je znaleziono to głębokie dno Pacyfiku, gdzie w najbliższej przyszłości mają powstać podwodne kopalnie. Międzynarodowa grupa naukowców przeczesywała obszar 6 milionów kilometrów kwadratowych, nazywany strefą Clarion Clipperton. Znajdują się tam złoża takich pierwiastków jak kobalt, molibden, mangan, lit oraz miedź, które są kluczowe dla nowych technologii, szczególnie produkcji baterii i akumulatorów. Największe korporacje ostrzą sobie zęby by jak najszybciej zacząć wydobycie. Dla podwodnego życia będzie to katastrofa.
Odkryte gatunki to przede wszystkim strzykwy (morskie ogórki), stawonogi, nicienie, jeżowce i gąbki. Oczywiście, że gdyby na dnie Oceanu odkryto myślące istoty o wiele łatwiej by było rozbudzić wyobraźnię społeczeństwa i je bronić przed górniczymi maszynami. Jednak Muriel Rabone z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie przekonuje, że trzeba jak najszybciej je dobrze poznać, bo górnictwo dla wielu okaże się wyrokiem.
Jest w tej strefie tyle wspaniałych gatunków – przekonuje Rabone – ale wraz z czającym się na nią górnictwem to podwójnie ważne byśmy dowiedzieli się jak najwięcej i zrozumieli te niezbadane siedliska.
Tymczasem popyt na pierwiastki potrzebne do produkcji baterii i akumulatorów rośnie bardzo szybko. Odpowiednie ogniwa do przechowywania energii są kluczem do rozwoju między innymi transportu elektrycznego, który pozwoli odejść na stałe od paliw kopalnych. Czy zatem spora część z ponad 5 tysięcy gatunków będzie musiała odejść, żeby ludzkość uratowała planetę przed ociepleniem, które sama wywołała? To bardzo prawdopodobny scenariusz.