Pamiętacie pierwsze odcinki „Alternatywy 4”, gdzie nowe bloki wznoszone są pośród krajobrazu przypominającego „Mad-Max” albo grę „Fallout”? Glina, błoto, piach, brak zieleni i tylko jedno biedne rachityczne drzewko, na którym siadają smutne wrony, by „oznaczyć” klapę marynarki Stanisława Anioła. Oczywiście człowiek zwycięża naturę i Anioł doprowadzi w końcu do wycięcia jedynego drzewka. Podobna fiksacja na tego typu dominację nad naturą i porządek ma miejsce w całej Polsce. O polskiej betonozie pisze wiele blogów i portali dokumentując jak kolejne projekty nastawione na rewitalizację przekładają się na wycinkę, karczowanie i zakrywanie wszystkiego kamieniem.
Efekt? Jak przekonuje pełnomocnik rektora Uniwersytetu Łódzkiego ds. polityki klimatyczno-środowiskowej prof. Tomasz Jurczak mieszkańcy takich miejscowości sami podpisują na siebie wyrok. W rozmowie z Polską Agencją Prasową tłumaczy jak wygląda krok po kroku mechanizm ściągania na siebie perspektywy miejskiego ugotowania się. Pompujemy wodę z ziemi na potęgę, a następnie uniemożliwiamy tej wodzie powrót do ekosystemu. Nie pomoże nawet deszcz czy śnieg.
- Wysoki krawężnik na każdej ulicy powoduje, że woda zamiast trafiać do ziemi dostaje się do kanalizacji i rurami jest wyprowadzana z miasta. Woda spływa do wyprostowanych, czasem też wybetonowanych rzek i zbyt szybko odpływa w kierunku morza – mówi profesor i dodaje, że nawet gdy gminy sadzą drzewa, robią to na miejscu tych, których po prostu można było nie wycinać - Wycinanie dorosłych, dużych drzew pod nowe inwestycje budowlane i sadzenie w ich miejsce nowych, które w wielu przypadkach w ciągu krótkiego okresu usychają, nie do końca jest właściwym podejściem.
Jak przekonuje profesor potrzebne jest nie tyle doraźne działanie, a zmiana całego sposobu myślenia o urządzaniu przestrzeni publicznej i pomysłu na ludzkie osiedla. Tutaj pojawia się wezwanie do „odbetonowienia” miast i miasteczek.
- Miasta mogą „odbetonować” się same – tłumaczy - Jesteśmy w stanie osiągnąć zadowalający efekt w ciągu kilkunastu lat, pod warunkiem jednak, że zmiany zaczniemy wprowadzać natychmiast. Wystarczy, że przy każdej nowej inwestycji będziemy uwzględniać możliwość pozostawienia odpowiedniej powierzchni biologicznie czynnej, pokrytej wielogatunkową roślinnością, który to teren wykorzystywany będzie również do retencjonowania jak największej ilości wody deszczowej. Jeśli podejdziemy w ten sposób do każdej inwestycji, poczynając od parkingu, przebudowy ulicy czy chodnika, po budowę nowych obiektów, w ciągu krótkiego okresu jesteśmy w stanie osiągnąć sukces.
Jedyny warunek, który trzeba spełnić, by poszło to na tyle sprawnie jest prosty: trzeba zacząć działać natychmiast. Rzeki, zieleń oraz obieg wody w miejskim ekosystemie to coś, co do tej pory traktowano instrumentalnie, jako dane i trwałe. Tymczasem ostatnie lata pokazują, że na drodze do samoupieczenia zabrnęliśmy naprawdę daleko.
Polecany artykuł: