Ten dość niecodzienny przypadek miał miejsce w lutym, w mieście Waukesha, w amerykańskim stanie Wisconsin. Do tej pory jednak nie był nagłaśniany, aż w końcu jego opis opublikowała amerykańska federalna agencja do spraw leków (FDA).
W tamtejszym szpitalu na rezonans magnetyczny stawiła się 57-latka. Przed każdym tego typu badaniem pacjent jest odpytywany między innymi z tego co ma przy sobie i pouczany by nie wnosić do sali z urządzeniem żadnych metalowych przedmiotów. W końcu nazwa „rezonans magnetyczny” może dawać pewną podpowiedź dotyczącą jego działania i faktu, że magnesy oddziałują na takie przedmioty. Silne magnesy w skomplikowanej maszynie działają tym mocniej.
Kobieta podczas wywiadu i standardowej procedury odpowiedziała, że nie ma przy sobie niczego metalowego, jej ubranie też nie budziło zastrzeżeń, zatem przystąpiono do badań. Niestety z jakiegoś powodu nie powiedziała lekarzom o tym, że ma ukryty pistolet.
- Podczas czynności wjeżdżania do urządzenia pistolet zareagował na magnes i wystrzelił pojedynczy pocisk – czytamy w raporcie – Pacjentka została postrzelona w pośladek, kula przebiła jedynie tkankę podskórną.
Kobieta natychmiast została przewieziona do szpitala i opatrzona. Rana na szczęście nie okazała się groźna i po wyjściu z placówki ranna informowała lekarzy o szybkim powrocie do zdrowia.
Jaki z tej historii można wyciągnąć wniosek? Te procedury bezpieczeństwa naprawdę nie są tylko po to by widnieć na tabliczkach w miejscach, gdzie nikt ich nie czyta. Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda w praktyce siła magnesów w takiej maszynie obejrzyjcie poniższy film.