Dwójka francuskich naukowców postanowiła dowiedzieć się tego wypróbowując, monitorując i dokładnie opisując efekty czterech metod komunikacji. Ich obiektami badawczymi była osiemnastka zwierząt, 10 kocurów i 8 kotek. Każde z nich było udomowione i przez pewien czas nawet mieszkało w kociej kawiarni, zatem kontakt z ludźmi był dla nich czymś, do czego są przyzwyczajone.
Metody komunikacji podzielono na cztery kategorie: komunikaty wizualne, wezwania głosowe, wykorzystanie obu powyższych oraz niewykorzystanie żadnych, jako grupa kontrolna. Jako, że nie było to pierwsze badanie duetu naukowców, wiedzieli na co się przygotować.
- Wiedząc, że koty wykształciły specjalny rodzaj wokalizowania i interakcji z ludźmi, wysnuliśmy hipotezę, wedle której chętniej odpowiedzą na komunikację głosową niż wizualną – argumentowali. Jednak, jak wiadomo każdemu, kto mieszkał z kotami, nie są to zwierzęta znane z chęci do współpracy, szczególnie gdy trzeba.
Wyniki swoich analiz opublikowali w naukowym czasopiśmie „Animals”. Okazało się, że koty najchętniej reagują na połączone sygnały wizualne i głosowe. Dodatkową ciekawostką było zaobserwowanie, że zignorowanie kota (tak robiono z grupą kontrolną) powodowało, że zwierzę zaczynało się niepokoić, co sygnalizowało machając ogonem.
Wygląda na to, że jeśli naprawdę chcemy na ulicy skutecznie zawołać obcego kota, trzeba się naprawdę postarać.
- Zebrane rezultaty badań pokazują, że koty znacznie chętniej reagują na jednoczesne wizualne i głosowe wezwania, niż tylko na głosowe – podsumowują autorzy badań – Nasze odkrycia dają dowody na wytworzenie się kognitywnych i kompatybilnych z człowiekiem umiejętności kotów, które służą do adaptacji w ludzkim środowisku.
Tu warto przypomnieć opublikowane niedawno inne badanie, które jasno wykazało: w większości przypadków koty doskonale rozumieją, że je wołamy. Po prostu ich to nie interesuje.
Polecany artykuł: