Jesteśmy naprawdę ciekawi, co tam musiało się dziać. W kalifornijskim miasteczku Bethesda policja przyjechała zwabiona wyjątkowo głośną muzyką w godzinach nocnych. W bliźniaku trwała szalona impreza, na której bawiło się około 70 osób. Wszystkie nieletnie. Jak donosi CBS okna we wszystkich pokojach zostały zakryte, głównie plastikowymi workami na śmieci, a podłoga wszędzie usiana była puszkami po piwie i butelkami rozmaitych alkoholi.
Funkcjonariusze z pewnością już po wejściu musieli poczuć, że coś jest mocno nie tak. Postanowili alkomatem sprawdzić nie tylko imprezowiczów, ale także po prostu uruchomić go w przestrzeni, tak jakby chcieli mieć odczyt kontrolny. Tutaj dopiero musieli być zaskoczeni, o ile jeszcze nie udzielił im się nastrój, w końcu cały czas oddychali tym samym co goście. Alkomat wykazał jeden promil alkoholu w unoszącym się powietrzu. Tak naprawdę wystarczyło być w tym miejscu, by znaleźć się pod wpływem, nie trzeba było pić.
Imprezę zorganizowało sześciu studentów z bractwa Sigma Alpha Epsilon. Każdy z nich usłyszał 126 zarzutów częstowania nieletnich alkoholem, będą musieli zapłacić po 315 tysięcy dolarów mandatu. Dokładając do tego kredyty studenckie, które zapewne przynajmniej część z nich ma, szykuje się trudny start w dorosłość.
Polecany artykuł: