Niewinny i z pozoru zupełnie niegroźny związek chemiczny zwrócił uwagę urzędników po opublikowaniu alarmujących statystyk. Z danych monitorującej bezpieczeństwo na drogach organizacji TeamAlert wynika, że osoby odurzone gazem rozweselającym spowodowały około 1800 wypadków samochodowych w ciągu ostatnich trzech lat. To prawie dwa każdego dnia.
Tlenek diazotu jako używka stał się modny przede wszystkim wśród bywalców muzycznych festiwali i klubów. Często łączą jego używanie z zażywaniem MDMA, ketaminy i innych popularnych narkotyków. Jak donosi BBC, holenderski Trimbos Institute, zajmujący się badaniem zdrowia psychicznego, dodaje do tego niepokojącą statystykę: aż 37% młodych ludzi w Holandii korzysta z gazu rozweselającego jako środka odurzającego. Jest on relatywnie tani, łatwo dostępny i zupełnie legalny.
W większych ilościach podawanych regularnie potrafi mieć dewastujący wpływ na organizm. Wszystko z powodu zaburzenia gospodarki witaminą B12. Jej niedobór powoduje u ludzi anemię i neuropatię. Oprócz tego pojawia się poważne ryzyko uszkodzenia szpiku kostnego oraz negatywny wpływ na narządy płciowe tak mężczyzn jak i kobiet. Wśród negatywnych konsekwencji wymienia się nawet ryzyko paraliżu. Nic przyjemnego.
- Rekreacyjne używanie tlenku diazotu prowadzi do ogromnych zagrożeń dla zdrowia – potwierdza Maarten van Ooijen, sekretarz stanu ds. zdrowia, polityki społecznej i sportu, argumentując decyzję rządu o wprowadzeniu zakazu. Będzie on tak skonstruowany by policja mogła na miejscu konfiskować gaz, niezależnie od tego w jaki sposób będzie pakowany.
Problem jednak nie dotyczy tylko Holandii. Gaz rozweselający jest także coraz popularniejszy w Wielkiej Brytanii, gdzie sięgają po niego młodzi ludzie w wieku 16-24 lat. Brytyjscy urzędnicy zwrócili się już do parlamentu z prośbą o stworzenie ustawowego zakazu obrotem tą substancją.
Polecany artykuł: