Stworzenia, jakim jest goblin, przedstawiać większości nie trzeba. Najczęściej kojarzymy go z niedużym złośliwym i dość paskudnym osobnikiem, który lubi płatać innym figle, gromadzić podkradane przedmioty, a czasem, jak choćby w sadze J.R.R. Tolkiena brać udział w wojnach przeciwko ludzkości, z reguły po „ciemnej stronie mocy”.
Fani rocka powinni przede wszystkim znać zespół Goblin, włoską grupę progresywną, która w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych tworzyła muzykę do filmów z gatunku „giallo”. Szczególnie polecamy ścieżkę dźwiękową do obrazu „Suspiria”. Z kolei miłośnicy metalu mogą podać przykład grupy Nekrogoblikon, gdzie goblin jest maskotką grupy i bohaterem piosenek. Jednak to wszystko przykłady muzyczne, a gdzie szukać przełożenia naszego własnego „trybu goblina”?
Jak przekonuje The Guardian na podstawie oświadczenia Oxford University Press „tryb goblina” to połączenie bezkrytycznego egocentryzmu, lenistwa, bałaganiarstwa, ale także chciwości i gromadzenia. Ważne jest także otwarte odrzucenie społecznych norm oraz oczekiwań. Właściwie mamy już na to słowo, choć w ciągu ostatniej dekady wyszło z powszechnego użycia: abnegat.
Oksfordzcy eksperci przyznają, że wynik otwartego głosowania ich zaskoczył, ale i skłonił do przemyśleń. W naszej redakcji „tryb goblina” znany był od co najmniej dwóch lat. Skąd zatem wzięły się gobliny? Sprawiła to pandemia, która zmuszając większość z nas do zamknięcia w domu. Wiele osób taki tryb życia z jednej strony wpędził w stany depresyjne, innym dały wygodnie usprawiedliwienie do zaniedbania siebie oraz najbliższego otoczenia. We własnych mieszkaniach, całymi dniami pod kocami, w piżamach, bez motywacji do działania, za to gromadząc z pomocą kurierów coraz więcej „skarbów” rzeczywiście możemy przypominać mityczne gobliny.
W trybie goblina jest jeszcze coś, co nie dotyczy wszystkich przypadków, ale spaja większość z nich: zawód dotyczący całego świata. Po 2 latach zamknięcia w pandemii świat wcale nie wrócił do dawnych norm. Od 2008 roku męczą nas kolejne kryzysy gospodarcze, a w mediach wciąż można usłyszeć, że „prawdziwy kryzys to dopiero przyjdzie”. Jednocześnie ceny rosną, pensje dawno przestały za nimi nadążać, nierówności się pogłębiają, katastrofa klimatyczna staje się faktem, a do tego Władimir Putin rozpoczął wojnę, która obudziła strach przed atomową zagładą.
Odpowiedzią na tak przerażający obraz świata może być właśnie eskapizm do własnej „nory”, strefy komfortu, z której najróżniejsi trenerzy rozwoju osobistego chcieli nas wyrwać. Tymczasem gobliny wolą się w niej wygodnie umościć, bo przecież nazywa się „strefą komfortu” z jakiegoś powodu, prawda?