Jeśli nam się zdarzy jakiś błąd to na pewno zauważymy jak ktoś nas ustawia do pionu klaksonem, światłami albo wymownym gestem. Słów raczej nie usłyszymy, choć czasem okno się otworzy, a wtedy może zalać nas fala klątw, która wystarczyłaby na zburzenie kilku wieży Babel i jeszcze na mury Jerycha by starczyło. W krajach anglojęzycznych mówi się na to „road rage” czyli drogowa wściekłość. Z czego to wynika? Według psychologa Tomasza Witkowskiego problemem jest bariera, jaką stwarza „opakowanie” człowieka w samochód.
- Idąc po schodach za człowiekiem, który kuleje, nie przyjdzie nam do głowy, żeby go poganiać, bo uruchamia się u nas mechanizm empatii i ta sytuacja nie wywołuje irytacji – mówi Witkowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową - Natomiast na drodze widzimy tylko samochód, który nie ma twarzy, nie wiemy, kto siedzi w środku, czy to może starszy człowiek, który jedzie wolno, żeby nie stwarzać zagrożenia, czy początkujący, niedoświadczony kierowca. Po prostu brak jest komunikacji między kierowcami.
To jednak nie wszystko, bo agresji jesteśmy uczeni od maleńkości. Zarówno w edukacji jak i otaczającej kulturze znajdujemy wiele wzorców, które ukierunkowują nas w stronę „słusznego gniewu”. Rzadko bohaterowie, których pokazuje się nam w dzieciństwie dogadują się z przeciwnikiem, albo przekonują złoczyńcę, że źle robi. Z reguły go zabijają, a w najlepszym wypadku tłuką na kwaśne jabłko.
- Od dziecka jesteśmy uczeni wzorców agresji, uczą nas jej media, wystarczy włączyć telewizor, obserwujemy je też u rodziców, przełożonych, znajomych – dodaje psycholog - Po prostu nasza agresja bierze się ze złego wychowania.
Zatem siadając za kółko jesteśmy już nauczeni, że stres rozładowujemy za pomocą agresji, odpowiadamy nią na wyzwania i problemy, wreszcie nie mamy cierpliwości do cudzych błędów, jednocześnie nie dostrzegając własnych. Co ciekawe, w innych krajach podobnie jak w Polsce występuje ten problem, ale różnice można dostrzec w zachowaniu konkretnych płci.
- Kobiety są dużo bardziej skłonne od mężczyzn do agresji słownej, używają brzydkich określeń w stosunku do innych kierowców – opowiada Tomasz Witkowski - Z kolei to mężczyźni szybciej przechodzą do agresji czynnej w rodzaju obraźliwych gestów, błyskania światłami, czy zajeżdżania drogi.
A jak jest z rodzajami samochodów? Z pewnością znacie stereotypy dotyczące kierujących BMW albo Audi. Utarło się, że to samochody wybierane przez agresywnych kierowców, a ich potężniejsze i większe modele będą z pewnością się wpychać i jeździć jak po torze wyścigowym. Z kolei duże dostawczaki lub ciężarówki nierzadko przepychają się nie patrząc na mniejszych, bo ci po prostu muszą ustąpić w obawie o bezpieczeństwo.
-Wyjaśnia się to w ten sposób, że próbują pokazać swoją władzę na drodze, często nie mając okazji do jej pokazania w relacjach zawodowych, rodzinnych, czy jakichkolwiek innych – odpowiada psycholog.
Czy da się coś na to poradzić? Według Tomasza Witkowskiego wymaga to długiej pracy, zmiany metod wychowawczych, ale także nauczania na kursach prawa jazdy. Na nich też często uczy się jazdy agresywnej, a nie spokojnej i wyważonej. Oczywiście znacznie trudniej jest stworzyć atrakcyjny wzorzec z kogoś kto jeździe powoli i bezpiecznie, trzyma się przepisów. Znacznie ciekawiej i wyraziściej prezentuje się styl jazdy rodem z „Szybkich i Wściekłych”. Im jednak fizyka wybacza, a na prawdziwej drodze nie ma takiego luksusu.
Polecany artykuł: