Street Fighter ukazał się w Polsce 21 kwietnia 1995 roku, pod tytułem 'Uliczny Wojownik'. Początek lat 90. stał głównie pod znakiem 'kina kopanego', którego jedną z gwiazd był właśnie Jean-Claude Van Damme. Niestety, wspomniana produkcja nie była zbyt udana, a śmiało można powiedzieć, że była to klapa na każdej płaszczyźnie.
Janusz Panasewicz uhonorowany w niezwykły sposób... ławką
Czerstwe dialogi, tragicznie poprowadzona fabuła i całkowite odejście od klimatu gry, spowodowało, że film był oceniony bardzo miernie. Najgorzej jednak, gdy wróci się do niego obecnie i obejrzy na chłodno, niestety całość wypada blado i boleśnie dla widza.
Segregujesz śmieci i dbasz o środowisko? Będziesz miał zniżki do kina!
Okazuje się, że produkcja ma kilka sekretów, które w pewien sposób wpłynęły na cały film. Po ponad 20 latach, reżyser filmu, Steven E. de Souza ujawnił w wywiadzie kilka faktów z planu. Okazuje się, że Jean-Claude Van Damme, cały czas był pod wpływem narkotyków, a współpraca z nim była wyjątkowo ciężka. Jak powiedział de Souza:
Wtedy nie mogłem o tym mówić głośno, jednak minęło sporo czasu, więc teraz nic nie stoi na przeszkodzie. Jean-Claude wciągał wówczas ogromne ilości kokainy. Studio wynajęło mu nawet opiekuna, ale i on miał na niego bardzo zły wpływ. Van Damme tak często zgłaszał niedyspozycję, że zastanawiałem się nad znalezieniem zastępstwa, bo nie mogłem kręcić spokojnie filmu, nie mogłem czekać na niego całymi godzinami, miałem dość. Dwa razy producenci pozwolili mu na wycieczki do Hong Kongu, z których wracał późno w poniedziałki i nie nadawał się do niczego, kompletnie!
Oczywiście jest pewna grupa osób, która uważa 'Ulicznego wojownika' za dobry film w swoim gatunku. W końcu kino klasy B, ma dużą grupę fanów na świecie.