Gdy Brian Johnson odchodził z szeregów AC/DC, by zająć się swoim słuchem, nikt nie spodziewał się, że ta sytuacja tak bardzo wpłynie na życie wokalisty AC/DC. Po kilku latach od tego wydarzenia, wokalista opowiedział, jak mocno to wszystko wpłynęło na jego życie. Jak się okazało, Johnson zaczął regularnie zaglądać do kieliszka.
Brian Johnson o ciężkim czasie, po odejściu z AC/DC
W wywiadzie dla ''Apple Music'', Brian opowiedział o ciężkim czasie, gdy musiał zrezygnować z grania z AC/DC:
To stało się nagle. To znaczy problemy narastały, wiedziałem, że będzie coraz gorzej, ale nagle dotarłem do punktu, w którym nie mogłem dalej występować. To było okropne, okrutne. Nagle zostałem sam. Wiele moich przyjaciół odeszło. Dokładnie w tym samym tygodniu mój najlepszy przyjaciel zmarł na raka w wieku 59 lat. To był podwójny cios. Przez kilka miesięcy topiłem się w butelce whisky. Nie brałem narkotyków, nie chodziłem do psychiatry. Myślałem, że to koniec. Potem, jakieś półtora roku później, dostałem telefon od menadżera Angusa z pytaniem, czy nie nagrałbym kolejnej płyty. Nie spodziewałem się, że nadejdzie kolejna szansa zrobienia tego, co kocham robić.
Na szczęście, Brianowi udało się uporać z problemami, dzięki czemu możemy cieszyć się nowym albumem ''Power Up''.