Zbudowany na specjalne zamówienie Donegana instrument ma nadrukowany na froncie napis stylizowany na logo Coca-Coli o treści: „Fuck Cancel-Culture”. Zdjęcie gitary szybko obiegło internet i wzbudziło bardzo spolaryzowane reakcje, co w USA zresztą nikogo już nie dziwi.
Czym jest cancel culture?
To popularny termin określający zachowanie wykluczające osobę lub grupę z uczestnictwa w życiu społecznym i kulturze ze względu na poglądy. Chętnie korzystają z niego środowiska skrajnie prawicowe oraz ultrakonserwatywne (choć nie tylko oni go używają, to obecnie dość popularne sformułowanie). Nazywają w ten sposób fakt, że osoby o takich poglądach lub prezentujące krzywdzące wobec mniejszości treści nie są zapraszane do mediów, nie mogą liczyć na promocję na festiwalach, są usuwane z list gości na rozlicznych imprezach. Termin cancel culture ma zatem piętnować wykluczenie jakie dokonują rzekomi obrońcy wykluczonych. Wykluczenie ma odbywać się także zaraz po oskarżeniu, ale bez weryfikacji, czy rzeczywiście zarzut jest podparty dowodami. Tyle teorii, a jak to wygląda w praktyce? Bardzo różnie. Historia pokazuje, że często ci, którzy naprawdę coś przeskrobali szybko wrócili do łask, a wykluczenie wcale nie musi być spowodowane atakiem na mniejszość lecz... przynależność do niej.
Ofiarami cancel culture mieli być między innymi: Marylin Manson (ostro krytykowany po ujawnieniu oskarżeń o przemoc wobec partnerek), Kevin Spacey (wyrzucony z obsady „House of Cards” po oskarżeniach o molestowanie seksualne), Louis C.K. (także oskarżony o molestowanie) czy Mel Gibson (izolowany przez środowisko filmowe za antysemickie i homofobiczne wypowiedzi oraz przemoc wobec partnerek i nadużywanie alkoholu). Krytycy cancel culture wskazują często, że jednym z najbardziej znanych narzędzi tej formy wykluczania była debata pod hasłem #MeToo. Wskazują oni, że wystarczy kogoś oskarżyć by stał się on pariasem, a jego kariera uległa załamaniu. Nawet, jeśli nie ma żadnych dowodów w sprawie.
Warto tu jednak wspomnieć o tym, że Marylin Manson (który na kontrowersjach przecież zbudował karierę) po oskarżeniach nie stracił nominacji do Grammy w tym samym czasie. Kevin Spacey współpracuje z policją, która postawiła mu zarzuty, jednak od czasu wybuchu skandalu w 2017 roku zdążył już wrócić do grania w filmach. Louis C.K. rzeczywiście przez pewien czas miał problem z występami, jednak obecnie jego strona internetowa pokazuje, że znów nie ma kłopotów z pracą. Mel Gibson w 2016 roku dostał nominację do Oskara za reżyserię „Przełęczy ocalonych”. To tyle, jeśli chodzi o wykluczenie zawodowe. Ról filmowych także mu nie brakowało.
Zatem trudno rozsądzić jak to jest naprawdę z tą kulturą wykluczenia. Obie strony sporu o to czy istnieje, czy nie, mają swoje argumenty i mogą przytaczać przykłady na krzywdzące zarzuty lub słuszną izolację danej osoby. Ilu sędziów, tyle wyroków. Jednak każde wspomnienie w debacie publicznej hasła cancel culture wywołuje w USA spore poruszenie.
O co chodzi muzykom Disturbed?
Muzycy metalowych kapel nie pierwszy raz zbierają głos w tej debacie. Polski death metalowy zespół Decapitated wydał w tym roku album „Cancer Culture” nawiązujący do tego zjawiska. W 2017 roku oskarżono ich o gwałt, zostali zatrzymani i aresztowani na terenie USA. Ostatecznie sprawę umorzono, a zarzut okazał się fałszywy. Strata wizerunkowa jednak była potężna, dlatego zespół postanowił się wypowiedzieć. Na wykluczanie narzeka także Nergal z Behemoth, jednak jego problemy dotyczą nie USA (gdzie może liczyć na dobry odbiór), a raczej w rodzinnym kraju. Choć muzycy używają terminu cancel culture trudno ich wiązać z konserwatywnymi poglądami. To pokazuje, że ta broń ma obosieczne ostrze.
Swego czasu David Draiman, wokalista Disturbed, wystąpił w obronie rapera Lil Nas X. Młoda gwiazda hip hopu została zaatakowana wówczas przez konserwatywnego dziennikarza, który zarzucił mu bycie „głupcem bez talentu”. Raper nagrabił sobie w tym środowisku faktem, że otwarcie mówi o swoim homoseksualizmie oraz nagrał przebój łączący hip hop ze zdominowanym praktycznie w całości przez białych country.
Nie brakuje jednak komentarzy, że wpis dotyczący gitary kolegi jest po prostu próbą zrobienia szumu wokół zespołu, który ponoć ukończył już nowy album. Poprzedni wydał 4 lata temu. Niektórzy krytycy i dziennikarze mówią, że Draiman chce poprzez kontrowersję przypomnieć o sobie. Wokalista niedawno miał umieścić w internecie wpis o ukończeniu nowej płyty jednak po krótkim czasie go usunął.