Gdy w 2001 roku zakończyła się trasa promująca album „The Dark Ride” Helloween drogi Rolanda Grapowa i zespołu rozeszły się definitywnie. Drugi gitarzysta Michael Weikath, jeden z założycieli grupy nie chciał iść w stronę mroczniejszego, wolniejszego grania. Power metalowy zespół wybudował swoją pozycję na wesołej i przebojowej muzyce, czasem nawet zahaczając o muzyczny kabaret. Tymczasem „The Dark Ride” nie tylko był znacznie wolniejszy i cięższy. W warstwie tekstowej także okazał się bardzo mroczny. Nawet czarno-biała okładka odbiegała od kolorowych poprzedniczek. Zarówno Weikatch jak i Andi Deris (wokalista) nie oszczędzali w publicznych wypowiedziach Grapowa oraz Uliego Kuscha (perkusista). Ostatecznie doszło do rozłamu, a Kusch z Grapowem musieli odejść.
Nie zrezygnowali jednak z obecności na runku muzycznym. Tu właśnie zaczyna się historia, którą możemy umównie nazwać „zemstą Grapowa”, bo odrobinę może przypominać dzieje Davida Mustaine i to w jaki sposób udało mu się „nadgonić” po wyrzuceniu z Metalliki. Kulisy tych wydarzeń i relacji między muzykami przybliża „Blabbermouth”, który przepytał Grapowa na okoliczność 20-tych urodzin debiutu Masterplan. Oprócz niemieckich muzyków w składzie znalazł się wybitny szwedzki talent: wokalista Jørn Lande.
Z początku, jak wspomina Grapow, nie miał to być zespół, lecz kolejny solowy album (miał już w dorobku dwa). Chodziło o stworzenie czegoś nowego, ale nie w stylu neo-klasycznego heavy metalu, w którym Roland (oddany fan Yngwie Malmsteena) do tej pory celował. Do przetworzenia tego w zespół przekonały go 2 czynniki: rozmowa z Uilm Kuschem, który zaproponował mu zrobienie czegoś razem oraz decyzja Helloween o rozwiązaniu współpracy. Najpierw śpiewać miał Russel Allen z Symphony X, potem rozważano Michaela Kiske (ex-Helloween), a Lande był dopiero trzecim wyborem. Okazał się idealnym, a debiutancki album do dziś zdaje egzamin.
- To było jak uczucie zemsty – wspomina Grapow – Najlepszą częścią było gdy usłyszałem, że moi ex-koledzy o tym rozmawiają. Ktoś powiedział mi, że są wkurzeni. Myślałem o napisaniu czegoś w stylu typowego Helloween, piosenek w stylu „Heroes”, które jest jak „I Want Out”. Napisałem ją dość szybko, ale nie mogłem znaleźć chwytliwej melodii dla wokalu. Zabrało mi to trzy tygodnie.
Przez kilkanaście lat Grapow nie miał kontaktu z byłymi kolegami z Helloween, choć grupy grywały w tych samych krajach i mogły się spotkać. Jednak w ciągu ostatnich sześciu lat gitarzyście udało się zakopać topór wojenny. Jedyne, co po latach budzi niedosyt, a może i smutek to fakt, że mimo tylu lat, które minęły nie doszło do ponownego spotkania Grapowa ze starym składem na scenie. Gdy Helloween wyruszył w świat z projektem Pumpkins United zaprosił ponownie do składu dawnego wokalistę Michaela Kiske i śpiewającego gitarzystę Kaia Hansena. Niestety ani Roland Grapow ani Uli Kusch takiego zaproszenia nigdy nie otrzymali.
Polecany artykuł: