Jarocin zagościł w Warszawie! Odwiedź wyjątkową wystawę w Pałacu Kultury [ATRAKCJE, CENY BILETÓW]

i

Autor: Wikipedia, By Mirosław Makowski, CC BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 Jarocin zagościł w Warszawie

ZAKAZANE FESTIWALE

Zakazane festiwale PRL-u. Dlaczego władza nienawidziła rocka? Historia Jarocina i innych imprez

2025-04-17 11:12

„Rock nie jest muzyką, rock jest zarazą!” – mawiał jakiś partyjny bonza w latach 80., gdy w Polsce młodzi ludzie z długimi włosami i gitarami w dłoniach postanowili zrobić rewolucję. Nie z bronią, ale z mocnym riffem i tekstami, które władza uważała za groźniejsze niż czołgi.

Dziś opowiemy wam o czasach, gdy festiwal w Jarocinie był bardziej nielegalny niż dzisiejszy darknet, a zespoły grały pod czujnym okiem milicji.

Jarocin – stolica polskiego rockowego oporu

Władza PRL-u miała alergię na trzy rzeczy: Solidarność, zachodnie dżinsy i rock and rolla, a dodatkowo w swoim DNA zapisane miała kontrolowanie wszystkiego. Każdy przejaw niezależności był tępiony z chirurgiczną precyzją. A że Jarocin stał się mekką dla wszystkich zbuntowanych nastolatków, szybko wylądował na czarnej liście.

Partyjni dygnitarze dostawali białej gorączki, gdy słyszeli, że znowu kilkanaście tysięcy młodych ludzi zjedzie się do Jarocina, by słuchać wrogiej propagandy. Bo dla nich to nie był festiwal – to była antykomunistyczna manifestacja.

Festiwal w Jarocinie (oficjalnie nazywany Przeglądem Muzyki Młodej Generacji) był jedynym miejscem, gdzie można było usłyszeć zakazane teksty. Gdy Kult wykrzykiwał „Polska to nie kraj dla rock and rolla”, a T.Love grał Warszawę, tłum reagował jak na podziemne hasła Solidarności. Zespoły jak T.Love, Dżem czy Kult śpiewały wprost to, o czym inni bali się szeptać. A milicja? Cóż… notowała, nagrywała i próbowała zakazać. Bezskutecznie. Jak pisze Sylwin w książce Spowiedź menadżera: „Sukces Jarocina polegał na tym, że udało nam się przemycić autentyczność młodego pokolenia w dobie absolutnej, totalnej kontroli, systemowego kryzysu i prawdziwej politycznej walki. I dodaje: „Ten pulsujący Rockowy Duch, który zrodził Muzykę Młodej Ge­neracji, Sopot, a potem Jarocin, daje wciąż o sobie znać”. Rock nigdy nie umarł!

Zakazane festiwale – gdzie jeszcze grano „pod prąd”?

Jarocin nie był osamotniony. W całej Polsce organizowano imprezy, które władza traktowała jak „wrogie akcje”. Oto kilka legendarnych miejsc, gdzie rock był walką o wolność:

  • Róbrege w Warszawie– festiwal, na którym. grali Armia, Dezerter czy Izrael.  Zespoły grały tak mocno, że milicja regularnie wyłączała prąd.
  • Festiwal w Kołobrzegu – oficjalnie miał być „propagandą zdrowej rozrywki”, ale szybko zamienił się w rockową rebelię. Władza zareagowała typowo: zakazami i kontrolą tekstów.
  • Rockowisko w Łodzi – podziemne jam sessions, gdzie spotykali się muzycy, którzy nie mogli grać oficjalnie. Jak wspominał Muniek Staszczyk: „Graliśmy w piwnicach, bo na normalnej scenie by nas zamknęli.”

Zespoły miały czasami dwie wersje tekstów – jedną dla cenzury, drugą dla publiki. Jak SB się zorientowała, zaczęli nagrywać koncerty i porównywać.

Cenzura, prowokacje i rockowe wojny z władzą

Jak pisze Jacek Sylwin: „Słowo rock było zakazane. Stanowiło syno­nim zgniłego kapitalizmu... Rock był zachodni, a więc zgniły i niebezpieczny”.

Partyjni decydenci mieli swoje metody:

  • Cenzura tekstów – jeśli piosenka zawierała słowa „wolność”, „represje” lub „reżim”, od razu lądowała w koszu.
  • Inwigilacja muzyków – SB zakładała podsłuchy, a zespoły były „odwiedzane” przez tajniaków.
  • Zakazy występów – jeśli zespół był zbyt buntowniczy, po prostu nie dostawał zgody na koncerty.

Ale rockmani nie dawali za wygraną. „Polski rock wyrósł w niewoli i stał się zjawiskiem społecznym. Towarzyszył Solidarności, spontanicznie komentował na­stępujące wstrząsy i zmiany, buntował się, a dla większości młodych ludzi był ucieczką od szarej, zniewalającej rzeczywistości”  – pisze Sylwin i dodaje: „Chodziło nam o to, by wysadzić muzyczną polityczną szmirę. Cała nasza muzyka, którą promowaliśmy, była w kontrze do tego, co grały media oraz w większości ówczesne gwiazdy i zespoły”.

Franciszek Walicki, ojciec chrzestny polskiego rock and rol­la, mając już swoje lata, powiedział kiedyś, że rock "przyczynił się do upadku komuny”.

Kult śpiewał „Polska to nie kraj dla rock and rolla”, ale grał dalej. T.Love przekręcał teksty na żywo, by ominąć cenzurę. A publika? Wiwatowała, bo wiedziała, że to nie tylko muzyka – to walka.

Dzisiejsze czasy – czy rock stracił pazur?

Dziś można śpiewać, co się chce. Nie ma cenzury, nie ma milicji notującej teksty. Ale czy rock nadal jest buntem? Może trochę mniej, ale duch tamtych lat wciąż żyje.

Rock and roll służył do zabawy, ale niepostrzeżenie przyniósł po­wiew autentyzmu, ekspresji i woli otwartego prawdziwego życia, czyli wolności. [...] A czym jest wolność, jak nie możliwością nieskrępowanej twórczości? To właśnie rock był symbolem wolności i największej społecznej rewolucji na Zachodzie” – wspomina Sylwin w swoje biografii Spowiedzi menadżera.

Więc następnym razem, gdy włączacie Autobiografię Perfectu lub Jeszcze będzie przepięknie Tiltu, pamiętajcie – te kawałki kiedyś były groźniejsze niż petarda w kościele. I o to chodziło!

Rock and roll nie umiera – on tylko czasem drzemie!

ESKA ROCK_Kazik Staszewski to król mediów społecznościowych! Te posty lidera Kultu tego dowodzą!
Quiz: największe skandale obyczajowe PRL. Czy je pamiętasz?
Pytanie 1 z 10
Żonaty aktor i popularna piosenkarka nawiązali romans. Zaczęło się od transportu porsche 914 z Olsztyna do Warszawy. Mowa o:
Źródło: Zakazane festiwale PRL-u. Dlaczego władza nienawidziła rocka? Historia Jarocina i innych imprez