Żeby dobrze zrozumieć kulisy tego wydarzenia trzeba zajrzeć za kulisy produkcji muzycznej największych przebojów Kate. W czasach, gdy nagrywała takie przeboje jak „Running up that hill” korzystała z najnowszych w tamtych czasach zdobyczy technologii. W jej studiu znalazł się CMI Fairlight – komputer połączony z klawiaturą, który pozwalał przetwarzać pojedyncze próbki dźwiękowe i tworzyć z nich całe instrumenty. Wystarczył dobrze nagrany dźwięk, a system pozwalał na obróbkę i transpozycję do odpowiednich wysokości. W 1980 roku BBC przedstawiał go jako instrument przyszłości i miał rację. To stąd właśnie wzięła się technologia samplingu w muzyce, bez której nie byłoby hip-hopu, popu ani elektroniki, jaką dzisiaj znamy.
Podobna maszyna pomagała w pracy między innymi Peterowi Gabrielowi, który stworzył sobie własną bibliotekę dźwięków do późniejszego wykorzystania. Dziś ściągamy je w paczkach z sieci, ale ponad 40 lat temu wymagało to znacznie więcej zachodu. Artyści rocka, popu i innych gatunków byli oczarowani możliwościami CMI Fairlight.
Polecany artykuł:
Kate Bush doskonale wiedziała jak wykorzystać potencjał tak zaawansowanej maszyny, ale jednocześnie potrafiła się po prostu bawić dźwiękami. Jak opowiadał pracujący z nią niegdyś producent, Donal Lunny w rozmowie z magazynem „Uncut”, artystka kiedyś nawet zsamplowała ludzkie… wiatry. Tak, poważnie.
- Zabawna, złośliwa kobieta – tak podsumował ją w wywiadzie – Ktoś powiedział mi nawet, że zsamplowała pierdnięcie na Fairlight i radośnie grała na nim utwory.
Podobną anegdotę przytaczał saksofonista współpracujący z Bush, Nigel Hitchcock. Opowiadał jak odwiedził ją w domu biorąc ze sobą dwa instrumenty. Odebrała je od niego przy drzwiach mówiąc, że właśnie gotuje curry i poczęstuje wszystkich muzyków. Ponoć jest bardzo gościnną osobą, choć nie ma wątpliwości: podając curry wiedziała, że może za chwilę mieć materiał na nagranie wielu próbek.