Wydawać z niego dźwięki umie wielu, hałas potrafi prawie każdy, ale naprawdę na nim grać – to umiejętność, którą posiedli tylko nieliczni. Instrument, który nie ma klawiszy, nie ma gryfu, skali, nie ma właściwie żadnego punktu odniesienia, poza ludzką pamięcią motoryczną. Muzykę tworzy się na nim zbliżając i oddalając dłonie od anten, co wpływa na wysokość i natężenie dźwięku. W ten sposób grająca osoba wygląda jakby rzucała czar za pomocą skomplikowanych gestów.
Theremin - historia
Nazwa instrumentu „theremin” pochodzi od nazwiska Lwa Termena, znanego jako Leon Theremin. Pochodzący z rodziny o mieszanych korzeniach rosyjsko-niemiecko-francuskich wynalazca na pomysł instrumentu wpadł, jak to często bywa, pracując zupełnie nad czymś innym. W latach 20-tych XX wieku pracując w laboratorium oscylacji radiowych opracował urządzenie mierzące gęstość gazu. Sygnalizowało jego wartość wizualnie oraz dźwiękowo. Przypadkowo okazało się, że gdy zbliżał i oddalał rękę od miernika, ten wydawał wysokie i niskie dźwięki. Pomysłowy naukowiec zupełnie dla zabawy nauczył się na tym grać, a z czasem stworzył urządzenie stricte do grania, posługujące się tym z początku niepożądanym efektem.
Termenvox, zwany także thereminem, był jednym z pierwszych instrumentów napędzanych energią elektryczną, można go zatem uznać za praprzodka dzisiejszych syntezatorów. W 1927 roku wyruszył wraz z instrumentem w międzynarodową trasę koncertową. Miał wsparcie władz, które widziały w tym promocję radzieckiej nauki. Przy okazji koncertów Leon szpiegował, a z jego konstruktorskiego talentu korzystały także radzieckie służby.
W 1927 opracował wyjątkowy jak na swoje czasy model telewizora, w czasie II wojny światowej pracował nad zdalnie sterowanymi samolotami oraz zminiaturyzowanymi urządzeniami podsłuchowymi. To właśnie on stworzył maszynę, która została umieszczona w drewnianej Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych przekazanej przez Rosjan w darze Amerykanom w 1945 roku. Pieczęć zawisła u ambasadora USA w ZSRR i wisiała tam przez osiem lat, dzięki czemu radzieckie służby mogły swobodnie podsłuchiwać wszystkie spotkania w tym gabinecie.
Szpiegowskie urządzenie Theremin stworzył w niewoli, oskarżono go w 1938 roku o udział w zamachu Siergieja Kirowa i skazano na 8 lat pozbawienia wolności. Przetrwał Syberię i trafił do gułagu specjalnie wydzielonego dla naukowców. Tam opracowywał technologie dla więżącej go służby NKWD. Za skonstruowanie słynnego podsłuchu w 1947 wyszedł na wolność, ale dopiero w 1958 roku Theremin został w pełni zrehabilitowany. W kolejnych latach pracował dla KGB, nigdy nie doczekał się należnego uznania.
Jego życie uczuciowe było równie burzliwe i nadaje się nie tylko na film, ale cały serial. Wśród wybranej jego serca była amerykańska skrzypaczka Claire Reisenberg, ciemnoskóra tancerka Lavinia Williams oraz dwie Rosjanki: pierwsza żona Katia i ostatnia Maria.
Bez Leona Theremina nie byłoby na pewno syntezatorów, które stworzy Bob Moog razem z Wendy Carlos, nie byłoby eksperymentów Kraftwerk ani niesamowitej muzyki w filmach science fiction z lat 30-tych w USA. Wynalazca zmarł w 1993 roku, a jego historię opowiada film „Theremin: elektroniczna odyseja” z 1994 roku. Gorąco polecamy, bo jest to człowiek o niezwykłym życiorysie, a jego instrument do dziś budzi fascynację i zachwyt, choć jego tajniki opanowało niewielu.