5 lat, tyle łącznie polscy fani Metallici poczekają, żeby ponownie zobaczyć swój ulubiony zespół na Stadionie Narodowym w Warszawie. Jedni powiedzą, że stanowczo za długo, drudzy, po tym niebywałym widowisku jakie przed nami, stwierdzą, że warto było czekać.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że całe widowisko będzie składało się z dwóch koncertów o różnych setlistach mieliśmy z pewnością mieszane uczucia. Wielu z nas zadawało sobie pytanie, na który należy się wybrać żeby usłyszeć swój ulubiony utwór? Oczywiście najlepiej wybrać się na oba, ale jeśli Wam się to nie uda, to koniecznie bądźcie choć na jednym, żeby przekonać się, że James i spółka mimo 40 lat na scenie, wciąż są w znakomitej formie, mają niezwykłą relację ze sobą, a do tego wszystkiego po tak długim czasie nadal mają frajdę z tego co robią.
Wspólnota fanów
Już po pierwszym koncercie zrozumiałam, dlaczego Metallica zdecydowała się na tej trasie, na dwa koncerty w jednym mieście. Z pewnością dlatego, żeby dać z siebie wszystko, jednocześnie grając wszystkie utwory, które publiczność pragnie usłyszeć na żywo, co byłoby wręcz niewykonalne jednego dnia. Koncert musiałby trwać co najmniej kilka godzin, a fizycznie wymagałby to od zespołu niewyobrażalnych, wręcz tytanicznych pokładów energii muzyków, którzy wkładają w swój występ także wiele serca.
Trzeba jednak zacząć od początku, Metallica grając dwa koncerty w jednym mieście nie tylko daje możliwość przeżycia muzycznych uniesień o wiele większej ilości osób, ale też w pewnym sensie przejmuje to miasto na cały weekend - tak właśnie stało się z Hamburgiem. Fani Metallici byli widoczni na każdym kroku, w każdym punkcie miasta za dnia można było nie tylko usłyszeć muzykę zespołu, ale spotykając ludzi w koszulkach z wielkim napisem "Metallica" przybić sobie piątkę, uśmiechnąć się szeroko do siebie i cieszyć ze wspólnego tworzenia tej niezwykłej społeczności połączonej miłością do muzyki.
"Sky is the limit"!
Natomiast wieczorem następowała magia, stworzona przez setki osób. Sama produkcja, cała logistyka, to przedsięwzięcie angażujące armię wspaniałych ludzi, którzy scenę i wszystko co potrzebne do zagrania tego koncertu przywieźli w ponad 50 ogromnych ciężarówkach i ten widok robił niemałe wrażenie. Okrągła scena, dookoła niej 8 wielkich ekranów, na których pojawiały się znakomite animacje nawiązujące do stylu w jakich wydawane były kolejne albumy. Trzeba zwrócić uwagę także na nagłośnienie, które od pierwszych dźwięków sprawiało, że zmagaliśmy się ze ścianą dźwięku uginającego klatkę piersiową, która z kolei wywoływała gęsią skórkę w każdym możliwym punkcie na ciele, a to coś co trudno opisać słowami, coś takiego można tylko poczuć.
Cztery zestawy perkusyjne pojawiające się z każdej strony, wiele mikrofonów do których muzycy podbiegali by każdy mógł zobaczyć Metallicę z bliska, a do tego oni... muzycy światowej klasy, którzy nie zostawiają złudzeń, że z każdym kolejnym rokiem swojej działalności wciąż dążą do perfekcji i stawiają poprzeczkę tak wysoko, że nawet kiedy pomyślimy o tym, że nie da się już wyżej, oni udowadniają, że "sky is the limit".
Wydarzenie, które trzeba przeżyć
Mogłabym opowiadać godzinami o tym co działo się w Hamburgu, o tym jak znakomite to były koncerty. Jednak wszystkim wciąż niezdecydowanym po koleżeńsku radzę, by nie tracić takiej okazji wzięcia udziału w wyjątkowym i jednocześnie niepowtarzalnym widowisku, które z pewnością zapamiętacie do końca życia. Wielka Rodzino Metallici - Warszawa w lipcu 2024 roku będzie nasza ;)
Na koniec pozwolę sobie na odrobinę prywaty, dziękuję Małgorzacie i Marcinowi z Universal Music Polska, za spełnienie mojego wielkiego marzenia, by doświadczyć czegoś tak niezwykłego na własne oczy i uszy.