Vito Bambino atakuje Fryderyki. "Dalej jej nie jadę"
22 marca w Gliwicach odbyła się jubileuszowa, bo już trzydziesta, gala Fryderyków, czyli najważniejszych nagród muzycznych w Polsce. Najwięcej statuetek zdobył Lech Janerka (aż pięć), z kolei największym przegranym okazał się zdecydowanie Vito Bambino. Otrzymał łącznie osiem nominacji, ale ostatecznie opuścił galę z pustymi rękoma.
Echa tegorocznej edycji zdecydowanie nie milkną. Mocny wpis opublikował Bambino. W poście na Instagramie, któremu towarzyszyło zdjęcie dwóch statuetek z zawieszoną rolką papieru toaletowego, napisał, że Fryderyki to "niereformowalny cyrk".
– Po ośmiu nominacjach urodziła się we mnie myśl że może nadszedł moment w którym to ojczysta branża otwiera się na Nas... na mnie. Dałem się omamić. Nawet czułem jakiś rodzaj dumy. Dosłownie na moment opuściłem gardę - tylko po to by dostać plombę prosto w ryj. W sumie to bardziej serię uderzeń – napisał. I dodał, że w przyszłości nie będzie zgłaszał swoich utworów w ZPAV (Związek Producentów Audio-Video, organizator Fryderyków).
Na tym wpisie się jednak nie skończyło. W poniedziałek, 25 marca, Vito odniósł się do całej sprawy ponownie na Instagramie (tym razem w relacji, która "znika" po 24 godzinach).
– Ja tu nie mieszkałem ostatnie 33 lata. I tak jak nie wiedziałem, czym jest Męskie Granie zanim nie wziąłem w nim udziału, tak Fryderyki są dla mnie czymś bardzo teoretycznym. Nie wiem, jakie macie swoje powiązania emocjonalne z tą nagrodą, może być dla was ważna, więc dalej jej nie jadę i nie wyzywam od "dziadów". Jest to super nagroda i wszystkim gratuluję, którzy ją otrzymują – powiedział artysta. Utrzymał także swoje zdanie, że swojej twórczości do ZPAV zgłaszać nie będzie. Jak to tłumaczył? – Jestem za wrażliwy na to, aby wystawiać na ocenę do gremium specjalistów swoje bardzo ważne i osobiste rzeczy.
Bambino przyznał ponadto, że nawiązanie do "domu starców" było złośliwe, ale "słynę, że mówię co myślę w danym momencie".
Na koniec natomiast powiedział: – Jeśli chcecie nazywać tę nagrodę "najważniejszą nagrodą muzyczną w kraju", to musicie brać pod uwagę kraj i ludzi, którzy mieszkają w tym kraju. Jeśli wszyscy obecni muszą googlować, co jest utworem roku, bo nikt go nie zna, oprócz elity, która wybiera [w tej kategorii triumfował Lech Janerka za kompozycję "Dupa jak sofa" - przyp. red.], to nazwijmy to po prostu "najmądrzejsza nagroda muzyczna w kraju".
Jest stanowcza reakcja lidera Much. "Nie wiem, czy publiczne wylewanie żalu może czemukolwiek pomóc"
Do słów Vito Bambino postanowił odnieść się Michał Wiraszko, lider zespołu Muchy, a także członek Rady Akademii Fonograficznej, która odpowiada za wybór laureatów.
– Nie wiem, czy publiczne wylewanie żalu może czemukolwiek pomóc. Sam na przestrzeni dekady miałem osiem nominacji do Fryderyka, a udało się dopiero za czwartym razem i nie przyszło mi do głowy, aby płakać publiczności w rękaw – powiedział w rozmowie z portalem "Plejada". Wiraszko dodał, że wylewanie frustracji na innych nikomu nie przystoi.
– Kiedy takie słowa wypowiada dojrzały mężczyzna i ojciec, można tylko ubolewać i życzyć szybkiej refleksji - mówię to z troską i zerowym cynizmem, bo Vito jako artystę obserwuję i cenię od debiutu Bitaminy – skomentował muzyk.
Na koniec Michał Wiraszko jasno podkreślił w rozmowie z "Plejadą", że Fryderyki to nie są nagrody przyznawane za popularność. Chodzi w nich, przede wszystkim, o walory artystyczne.
Przypomnijmy, że Fryderyki są przyznawane od 1995 roku. Za wybór laureatów odpowiada, tak jak zostało to już wspomniane, powołana przez Związek Producentów Audio-Video Akademia Fonograficzna w skład, której wchodzi ponad 1000 artystów, dziennikarzy muzycznych i innych osób z polskiej branży fonograficznej. Statuetka, która jest obecnie wręczana, została zaprojektowana w 1996 roku (za wykonanie odpowiada Dorota Dziekiewicz-Pilich). Jest wzorowana na postaci męża artystki: Marcina Pilicha.