U2 i teledysk do Where the Streets Have No Name, czyli... kompletny paraliż Los Angeles
Na początku marca 1987 roku na rynku ukazał się piąty studyjny album zespołu U2 zatytułowany The Joshua Tree. Wydawnictwo okazało się ogromnym sukcesem. Płyta dotarła bowiem na szczyt list zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. To właśnie na The Joshua Tree znalazły się tak słynne utwory grupy, jak m.in. I Still Haven't Found What I'm Looking For czy With or Without You. Nie można rzecz jasna zapominać także o Where the Streets Have No Name, czyli kompozycji, która otwiera całość i została wytypowana na jeden z singli promujących album.
Pomysł na piosenkę przyniósł gitarzysta The Edge. – Powstała w pośpiechu, na dzień przed nagrywaniem. Właściwie wszystko było już gotowe i wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że brakuje jakiegoś kawałka – wspomniał muzyk w książce U2 o U2. To on przygotował wersję demo całości. W założeniu miał to być numer, który idealnie będzie sprawdzał się na koncertach.
Pozostałym członkom U2 kompozycja się spodobała, ale... mieli oni trudność z jego nagraniem. Zmiany tempa i akordów nie ułatwiały tego zadania. – Dopracowanie "Where the Streets Have No Name" zajęło nam sporo czasu. Ciężko było się w niej połapać. Dopiero podczas występu okazało się, że to świetny utwór. To, co słychać na płycie, nie jest nawet w połowie tak samo dobre, jak podczas występu na żywo – dodał perkusista Larry Mullen Jr. we wspomnianej już publikacji o zespole.
Ostateczna wersja, która znalazła się na The Joshua Tree, została sklecona z różnych podejść muzyków. Jeśli zaś chodzi o tekst, inspiracją dla Bono, wokalisty U2, była Irlandia Północna.
– Kiedyś ktoś opowiedział mi ciekawą historię. O tym, że w Belfaście po ulicy możesz poznać nie tylko, jaką ludzie wyznają religię, ale także ile zarabiają pieniędzy. [...] To mnie zaintrygowało, zacząłem więc pisać o miejscu, w którym ulice nie mają nazw – wyjaśnił (cytat za miesięcznikiem Teraz Rock). Bono napisał z kolei całość w trakcie wizyty humanitarnej w Etiopii.
Grammy za słynny wideoklip
Tak jak już zostało to wspomniane, Where the Streets Have No Name stał się jednym z singli z płyty. Wypadało więc nakręcić do utworu teledysk. Został on wyreżyserowany przez Meierta Avissa, który już wcześniej współpracował z U2 przy okazji I Will Follow czy With or Without You. Wideoklip przedstawia muzyków grających na dachu wieżowca Republic Liquor Store, na rogu East 7th Street oraz South Main Street w Los Angeles. To wszystko działo się 27 marca 1987 roku.
Inspiracją dla U2 był oczywiście ostatni koncert The Beatles, ze stycznia 1969, który został przedstawiony w filmie Let It Be z 1970. W trakcie kręcenia teledysku Bono i spółkę obserwowało ok. tysiąca osób.
W ramach zdjęć zespół wykonał czterokrotnie Where the Streets Have No Name, a także In God's Country, Sunday Bloody Sunday, Pride (In the Name of Love) oraz People Get Ready (cover grupy The Impressions). Mimo tego wszystkiego, właściwa ścieżka dźwiękowa w teledysku została... nagrana w studiu.
Warto też wspomnieć, że pod koniec wideoklipu widać, jak policjanci informują ekipę, że występ zostanie przerwany. I tak też w rzeczywistości było. Dziwić to nie może, ponieważ grupa kompletnie sparaliżowała ruch w Los Angeles. Mundurowi nie mieli więc wyjścia.
Niewątpliwie teledysk do Where the Streets Have No Name przeszedł do historii. I został mocno doceniony przez branżę muzyczną. Przypomnijmy, że muzycy zgarnęli, dzięki niemu, nagrodę Grammy. Natomiast sam utwór osiągnął trzynaste miejsce na liście w USA oraz czwarte w Wielkiej Brytanii.