W thrash metalu utarło się określać sceny nazwami geograficznymi. Podobnie jak amerykański hip-hop ma swoje słynne East Coast i West Coast, tak thrash ma swoje sceny w USA. Najsłynniejsze to Bay Area (Metallica, Exodus, Slayer, Testament), East Coast (Anthrax, Overkill) czy scena kanadyjska kanadyjska (Annihilator, Voivod). W Brazylii lata 90-te przyniosły rozrost regionalnej sceny (Sepultura, Sarcofago, Chakal), a w Europie w tej i poprzedniej dekadzie najgłośniejsza stała się scena niemiecka, zwana przez anglojęzyczną prasę „teutonic metat”, w nawiązaniu legendarnego plemienia germańskiego, które pokonało Rzymian.
Essen i Gelsenkirchen to miasta położone w regionie Zagłębia Ruhry, które stały się prawdziwym portalem do metalowego piekła, z którego zaczęły wyłazić zespoły. Z Essen nadszedł Kreator, a z Gelsenkirchen nadjechał Sodom. Nie były oczywiście pierwsze, ale wraz z pochodzącego z Weil am Rhein zespołem Destruction stworzyły trójcę najważniejszych thrashowych kapel w Niemczech. Ich szybkie, techniczne i zarazem brudne brzmienie miało zupełnie inny charakter niż amerykańskie. Czuć w nim było dym zakładów przemysłowych Zagłębia Ruhry, ciągły niepokój związany z sytuacją polityczną kraju między Zachodem, a Związkiem Radzieckim.
Nie po raz pierwszy ciężka muzyka znalazła sobie idealne miejsce do narodzin w przemysłowych i robotniczych miastach. Warto przypomnieć, że hard rock jest silnie związany z Detroit, miastem stojącym niegdyś przemysłem samochodowym. W Wielkiej Brytanii jednym z najważniejszych tego typu ośrodków jest robotnicze Birmingham, gdzie narodził się Black Sabbath. W Polsce natomiast metal i hard rock szczególnie mocno wzrastał na Górnym Śląsku. Przypadek? Niekoniecznie. Historia pokazuje, że muzyczna ekstrema pojawia się tam, gdzie zmęczeni ciężką pracą, biedą i brakiem perspektyw ludzie szukają ujścia dla gotujących się w nich emocji.
Niemieckim zespołom tekstowo zdecydowanie bliżej było zawsze do Slayer’a i jego historii pełnych śmierci, okrucieństwa i demonów, niż na przykład do politycznego Megadeth, albo delikatnej na ich tle Metallici. Kluczowym wydawcą teutońskiej fali stała się prowadzona od 1983 roku przez Krala Ulricha-Walterbacha wytwórnia Noise Records. Komercyjny sukces przyniosły jej płyty melodyjnych metalowców z Helloween. W ich katalogu pojawił się Kreator. Drugim graczem na tym rynku był młodszy o rok SPV/Steamhammer, który wziął pod skrzydła Sodom. Dekada lat 80. pozwoliła uformować się gatunkowi i zbudować bazę fanów, a 90. przyniosła sukcesy komercyjne.
A co z polską sceną? Wystarczy posłuchać wczesnych nagrań KAT („Metal and hell”), Wolf Spider („Kingdom of Paranoia”) , Quo Vadis („Politics”) czy Turbo („Ostatni Wojownik”).
Oto 3 ikoniczne albumy dla całego gatunku, które gorąco polecamy:
- Sodom – Agent Orange
- Kreator – Extreme Aggression
- Destruction – Release from Agony