Zanim wydali album "(What’s the Story) Morning Glory?" ze swoimi najpotężniejszymi przebojami, "Wonderwall" oraz "Don't look back in anger" panowie z Oasis zdążyli w pełni zakosztować blasków i cieni rock'n'rollowego stylu życia. Alkohol, narkotyki i dzikie imprezy w wykonaniu Liam Gallaghera były chlebem powszednim. Wyjazd grupy na koncerty do USA był sprawdzianem, czy brytyjska gitarowa muzyka ma znów szansę podbić ten kraj, tak jak to zrobiła w latach 70-tych. Nikt nie wiedział jeszcze, czy britpop przyjmie się u Wuja Sama, za to wokalista grupy przyjął chętnie model zabawy amerykańskich gwiazd. Kokaina sypała się niczym śnieg.
Jak opisuje to Louder, nie raz dochodziło z tego powodu do kłótni, a nawet bójek z bramkarzami klubowymi, którzy wcale nie mieli ochoty wpuszczać kompletnie odurzonego muzyka lub znosić jego ekscesów. Nie obyło się także bez okazjonalnych konfrontacji z policją LA. Punktem kulminacyjnym był koncert 29 września, gdy grupa wystąpiła w słynnym klubie Whisky A Go Go. W filmie dokumentalnym „Oasis: Supersonic” Liam wspomina, że sięgnął do torebki, w której spodziewał się znaleźć kolejną porcję kokainy nie spodziewając się, że w środku znajduje się skrystalizowana metamfetamina.
Nie mam pojęcia kto to kupił, ale było tam i wszyscy myśleliśmy, że to koka – mówił – Wciągaliśmy wielkie kreski i trzymało nas przez kilka pie***onych dni. Cały zespół był wtedy w złym położeniu.
Muzycy byli tak zmaltretowani przez działanie narkotyku, że ledwo byli w stanie wejść na scenę. Przedstawiono ich jako „najlepszą grupę we Wszechświecie”, a tymczasem na scenę wszedł samotnie Liam i powiedział, że grupa się nie stawi, a publiczność ma tylko jego. Jednak szybko okazało się to dowcipem i cały skład pojawił się na estradzie. Zagrali, ale z pewnością woleliby, by tego koncertu nikt nie pamiętał. Do dziś uznawany jest za najgorszy koncert Oasis w historii.
Podczas występu doszło do takich rzeczy jak rzucanie przekleństwami w stronę publiczności, wybuchu basowego wzmacniacza, sytuacji gdy Noel zaczynał piosenkę inną niż reszta grupy (tłumaczył potem, że dostał inną setlistę), Liam część piosenek przesiedział i boczył się na brata, aż w końcu uderzył do tamburynem. W końcu gitarzysta tak się zdenerwował, że uciekł z trasy do San Francisco nikomu nic nie mówiąc. W końcu udało się go odnaleźć i zmusić do powrotu, ale tarcia między braćmi dopiero się zaczynały i trwają aż do dziś. Morał z tej historii jest taki: narkotyki może i są częścią rock'n'rolla, ale główną ich w nim rolą jest rozwalanie karier i demolowanie życia muzyków. Zatem odradzamy!