- Pomóżcie nam stworzyć świat, w których The Hives koncertują w każdym mieście naraz – piszą z charakterystyczną dla nich bezczelnością muzycy – Dotarliśmy do punktu, że The Hives nie są w stanie nadążyć za popytem na ich koncerty. To moment, gdy na scenie pojawiacie się wy.
Trzeba przyznać, że mają tupet. Z jednej strony zwracają na siebie uwagę dziwacznym pomysłem, a z drugiej sprzedają nam historię o tym, że są tak popularni, że zwyczajnie nie mają w co rąk włożyć. Ich odezwa skierowana jest do coverbandów, które chciałyby oficjalnie stać się ich tribute bandami. Bo po co zarabiać tylko na własnych koncertach, skoro można mieć także podwykonawców?
Sprytne, choć oczywiście całe ogłoszenie bierzemy w nawias i cudzysłów oraz z dystansem ze trzech kilometrów. The Hives to żartownisie więc mało prawdopodobne by byli aż tak łasi na pieniądze jak Kiss, który rozważał kontynuowanie swojej formuły z nowymi młodymi muzykami, gdy oryginalny skład przejdzie na emeryturę. Z tym, że Gene Simmons z reguły snuje takie wizje na poważnie.
Polecany artykuł: