John Lydon sprawił, że znowu mówią o nim niemal wszystkie media. Muzyk udzielił niedawno kilku wywiadów, a w każdym poruszył temat swojej macierzystej formacji, czyli Sex Pistols. Przypominamy, że Rotten pełnił w niej rolę wokalisty w szczytowym okresie działalności, ale także w ramach okolicznościowych zjazdów w 1996, 2002 i 2007 roku. Zespół w ubiegłym roku zdecydował się na powrót na scenę, za mikrofonem na koncertach stoi jednak teraz Frank Carter.
W rozmowach dla The I Paper i Classic Album Review Lydon nawet nie starał się ukrywać swojego niezwykle negatywnego stosunku do całej tej sytuacji. Artysta stwierdził, że to, co obecnie robią Pistolsi to "karaoke", do tego powiedział, że nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego grupa, choć za wszelką cenę stara się od niego odciąć, to jednak wciąż korzysta z jego twórczości i gra piosenki jego autorstwa, a nie stworzony przez siebie, zupełnie nowy materiał.
ZOBACZ TAKŻE: John Lydon ostro o dawnych kolegach z Sex Pistols
John Lydon nie jest fanem ikon współczesnego popu
W kolejnym medium, tym razem w segmencie "Does Rock N Roll Kill Braincells?!" magazynu "NME", Lydon nie spuszcza z tonu i wciąż pluje jadem. Tym razem muzyk obrał sobie za cel dwie Panie, które uznawane są za kluczowe postacie dla współczesnego popu: Taylor Swift i Lady Gagę. W przypadku pierwszej z Pań wokalista stwierdził, że jej wszechobecność w mediach zwyczajnie go nudzi. John mówi, że jego zdaniem Swift stała się wręcz więźniem swojego wizerunku i wciąż robi to samo, by trafiać w gusta stałej bazy fanów i wieszczy jej przyszłość w ramach rezydencji w stylu Elvisa Presleya w Las Vegas.
Oberwało się też Lady Gadze. Lydon mówi, że na pierwszych etapach kariery podziwiał artystkę, w działaniach której widział odwołania do Davida Bowie i która, według niego, była "przedstawicielką muzyki pop w najlepszym wydaniu". Wokalista uważa, że Germanotta popełniła błąd, gdy zaczęła grać w filmach. Dalej John stwierdza, że obecnie "nie dostrzega w gwieździe istoty ludzkiej", a wszystko to, co robi postrzega za fałszywe, pozbawione serca i duszy.
Lady Gaga była masywnie warstwową i teksturowaną prezentacją – bardzo w stylu ery Bowiego i muzyki pop w najlepszym wydaniu. Ale zamieniła się w Bizarro World. Gra w filmach i nie lubię jej jako człowieka. Nie sądzę, żeby wnosiła coś zdrowego. Nie czuję w tym żadnej duszy. Nie czuję w tym jej serca. Wydaje mi się, że to wstyd. Powinna mieć inną stronę swojej osobowości - mówi Lydon dla "NME".