Papa Dance od początku starał się stawiać na nowoczesne brzmienie instrumentów elektronicznych. Choć na trzecim albumie pojawiają się klasyczne dla popu gitary, bas, perkusja czy nawet akordeon, to jednak grupa nie zamierza stać w miejscu. Doskonałym tego przykładem będzie dołączanie do poprzedniej płyty "Poniżej krytyki" quizu o zespole stworzonego na komputery ZX Spectrum.
Dziś mogą być już zapomniane, ale obok Atari były dla wielu pierwszym zetknięciem z cyfrowymi światami. W późniejszych latach pojawi się Amiga, a dopiero potem wkroczy PC i powoli ustanowi swoją hegemonię. W 1987 roku jednak "spektrumna", jak często ją w Polsce nazywali złośliwie miłośnicy Atari, miała wielu użytkowników i oddanych fanów. Ci zresztą nie pozostawali dłużni atarowcom nazywając ich komputer "atarynka" i śmiejąc się, że jest tak przestarzały, że działa na węgiel.
Przełom lat 80-tych i 90-tych w Polsce to czas gdy miłośnicy gier komputerowych i zainteresowani programowaniem tworzyli coś na kształt subkultury z własnym poczuciem humoru, bardzo dobrymi czasopismami oraz aktywnymi społecznościami. Nie dziwi zatem fakt, że Papa Dance wyciągnął w ich stronę rękę. Będą w tym szybsi nawet od Billy'ego Idola, który swój "Cyberpunk", pełen cyfrowych dodatków, wyda 6 lat później! O nim zresztą także pisaliśmy w naszym cyklu.
Wróćmy jednak do okładki "Nasz ziemski Eden". Jej kolory i układ nie są przypadkowe. W tamtych czasach najpopularniejsze zespoły Europy wykorzystywały podobną stylistykę. Jako przykład wystarczy choćby wydany rok wcześniej "The Final Countdown" zespołu, nomen omen, Europe. A jeśli chodzi o fryzury i ciuchy kapeli, sprawdźcie co w tych czasach robił Duran Duran i już nie będziecie mieć żadnych wątpliwości. Papa Dance po prostu wpisywał się w ducha swojej epoki.
Obraz na okładce stworzył Ryszard Wojtyński, bardzo utalentowany grafik, którego prace zdobiły choćby okładki czasopisma "Fantastyka" oraz książek. Jest on także uznanym filmowym twórcą efektów specjalnych. Jego surrealistyczne prace potrafią naprawdę przyciągać i porywać, czego dowodem jest choćby świetna seria inspirowana "Boską Komedią". Jego prace publikował także francuski "Heavy Metal", pośród między innymi Louisa Royo i największych artystów europejskiego komiksu. Kto wie, może gdyby żył w krajach bardziej doceniających sztukę fantastyczną i z mocniej rozwiniętym kinem science fiction oraz fantasy mógłby zostać drugim H.R. Gigerem. Wraz z Wojciechem Siudmakiem i Zbigniewem Beksińskim jest jednym z tych autorów polskiej sztuki fantastycznej, których po prostu trzeba znać.