"Cowards" to album o złu. Składa się z dziewięciu różnych historii, a jego utwory, pełne nawiązań i ukrytych znaczeń, są przesiąknięte czarnym humorem. To płyta bogata w warstwy i harmonie, łącząca cyfrowe pejzaże dźwiękowe, akustyczny rozmach i eksperymentalne brzmienia, powstałe przez przesuwanie granic możliwości instrumentów.
Na swoim trzecim albumie Squid — Louis Borlase, Ollie Judge, Arthur Leadbetter, Laurie Nankivell i Anton Pearson — mieszają folk, kosmische music, psychodelię, jazz i elektronikę. Jak tłumaczy basista Laurie Nankivell: „To naprawdę trudne. Trzeba lat, żeby znaleźć wspólny język dla pięciu osób, ale nam się to udało – muzycznie rozumiemy się bez słów i nawzajem się napędzamy”. Trudna praca? „Tak” – kontynuuje z podekscytowaniem – „ale wiemy, że to nasza najlepsza płyta!”.
"Cowards" to najbardziej odważny album Squid: jednocześnie rozszerzający swoje horyzonty i wracający do podstaw. Gitarzysta Louis Borlase mówi: „Myśleliśmy o albumie z świetnymi piosenkami. Proste pomysły, które rezonują w zupełnie inny sposób niż "O Monolith", który był gęsty i skomplikowany”. Podczas gdy poprzednie dwa albumy poruszały typowo brytyjskie tematy, zarówno w warstwie tekstowej, jak i brzmieniowej, "Cowards" to płyta, w której zespół patrzy na świat szerzej. Judge przypisuje to wpływowi tras koncertowych: „Wszystko to znalazło się na tej płycie w sposób, którego początkowo nie dostrzegałem. Każda piosenka ma przypisane konkretne miejsce, które odwiedziliśmy wszyscy razem, jak Nowy Jork, Tokio i Europa Wschodnia”.
W warstwie tekstowej Ollie Judge odnajduje piękno w alienacji, śpiewając o marzeniach i strachu przed wolnością – inspiracją była dla niego kultowa produkcja "Kieł" w reżyserii Yorgosa Lanthimosa. To dziewięć historii, których bohaterowie mierzą się z sektami, charyzmą i apatią. Prawdziwe i wymyślone postacie zanurzają się w mrocznym oceanie między dobrem a złem. Wokalista i perkusista Ollie wyjaśnia, że kiedyś zwracał uwagę na „rzeczy z prawdziwego życia, które widziałem na ulicy. Ludzi, których znałem, i tych, których spotkałem”. Jednak między ostatnim albumem a dzisiaj, te społeczne obserwacje ustąpiły miejsca wyimaginowanemu światu, który wydawał się bardziej prawdziwy.
Zespół nagrał "Cowards" w Church Studios w Crouch End, współpracując z producentkami Martą Salogni i Grace Banks, laureatkami nagrody Mercury. Dodatkową produkcją zajął się ich wieloletni mentor i współpracownik Dan Carey, który nagrywał dwa poprzednie albumy Squid. Płyta została zmiksowana w Seattle przez Johna McEntire’a, a następnie poddana masteringowi w Brooklynie, gdzie Heba Kadry nadała jej ciepłe, analogowe brzmienie.
Do nagrania dodatkowych wokali i instrumentów Squid zaprosili wybitnych przyjaciół i muzyków: duńską eksperymentalną autorkę piosenek Clarissę Connelly, kompozytora, pianistę i wokalistę Tony’ego Njoku, Rosę Brook z punkowego zespołu Pozi, mistrza perkusji Zandsa Duggana oraz Ruisi Quartet, współpracujących z Jonny’m Greenwoodem, grających na skrzypcach, altówce i wiolonczeli. Dzięki tej różnorodnej obsadzie Squid byli w stanie poszerzyć swoje brzmienie, pisząc aranżacje, które narastają, budują napięcie by potem przejść w wyraźną melodię. Stworzyli coś nowego i naprawdę niezwykłego!
Polecany artykuł: