Mikkey Dee, dawny perkusista Motörhead, a obecny bębniarz Scorpions, pod koniec 2024 roku zniknął na kilka tygodni z przestrzeni publicznej, co nie na żarty zmartwiło jego fanów. Muzyk zabrał głos dopiero w pierwszych dniach nowego roku i to wtedy poinformował, że ostatni czas był dla niego wyjątkowo trudny, a to ze względu na poważne problemy zdrowotne.
Przypominamy, że w grudniu perkusista doznał urazu kostki i miał problem z wygojeniem się rany. Ta w końcu przerodziła się w infekcje, aż w końcu doszło do sepsy. Dee wylądował w szpitalu, w którym spędził około trzy tygodnie i gdzie poddany został trzem zabiegom. Niecałe trzy tygodnie temu perkusista dał do zrozumienia, że powoli wraca do zdrowia i robi wszystko, by zasiąść za perkusją na zbliżającej się rezydencji Scorpions w Las Vegas, która miała wystartować 27 lutego.
Przekładane koncerty
W obliczu całej tej sytuacji w Internecie aż zaroiło się od plotek, jakoby niemiecka formacja podjęła decyzję o pożegnaniu się z dotychczasowym perkusistą ze względu na fakt, że jego stan zdrowia nie pozwala na to, by wziął on udział w nadchodzącej serii koncertów w Stanach Zjednoczonych. Mikkey stanowczo zaprzeczył tym pogłoskom, zamieszczając w swoich mediach społecznościowych wpis, w którym dał do zrozumienia, że czuje się już coraz lepiej i szykuje do koncertów. Okazuje się, jednak, że w tych plotkach było ziarno prawdy.
ZOBACZ TAKŻE: Mikkey Dee odejdzie ze Scorpions z powodu choroby?!
W miniony weekend grupa zamieściła w swoich mediach społecznościowych wpis, w którym poinformowała, że ze względu na wciąż trwającą hospitalizację bębniarza zmuszona jest przełożyć zaplanowaną rezydencję w Las Vegas. Ta miała się rozpocząć pod koniec lutego, rozpocznie się jednak dopiero w połowie sierpnia. Jak zaznacza grupa, na tym etapie najważniejsze jest dla niej samopoczucie i zdrowie ich kolegi z zespołu. Najbliższy koncert grupy w ramach regularnej trasy koncertowej ma się odbyć 15 marca w Meksyku.