Sam Fender zaliczył imponujący debiut, gdy w 2018 roku wydał swoją pierwszą EP-kę, jeszcze większym rozgłosem cieszył się jego debiut, który ukazał się rok później. Już na etapie Hypersonic Missiles było wiadomo, że Brytyjczyk jest niezwykle interesującym artystą, jednak to za sprawą albumu Seventeen Going Under z 2021 roku zaczęło się o nim mówić jako o godnym następcy takich ikon, jak Bruce Springsteen.
Po premierze tego przełomowego dla swojej kariery wydawnictwa Fender zrobił sobie kilkuletnią przerwę, którą oficjalnie zakończyło wydanie 21 lutego b.r. płyty People Watching. Nie da się ukryć, że na swoim trzecim projekcie artysta pokazuje swój rozwój jako kompozytora i twórcy - nic więc dziwnego, że płyta spotkała się z tak ciepłym przyjęciem krytyków oraz słuchaczy.
ZOBACZ TAKŻE: Recenzja albumu "People Watching"
Sam Fender pójdzie w punk?!
Bardzo szybko po premierze płyty Sam zaczął dawać do zrozumienia, że sesje nagraniowe z ostatnich lat były niezwykle owoce i ma on już sporo materiału na kolejne wydawnictwo. W kolejnych wywiadach artysta rozwijał temat mówiąc, że tym razem chciałby wydać... punkowy krążek! Słowa takie padły w "The Sunday Times", gdzie to Fender podzielił się z dziennikarzem fragmentami piosenek, utrzymanych w takim właśnie klimacie, a których tytuły to Drugs oraz Hornsby. Jeden z niewydanych dotąd utworów ma być także zainspirowany twórczością Toma Petty'ego.
W tym samym wywiadzie artysta nieco szerzej opowiedział o tym, jak widzi stan współczesnego rynku muzycznego. Fender, sam wywodzący się z klasy robotniczej, powiedział, że dostrzega w tym świecie de facto klasizm. Jak mówi, z jego obserwacji wynika, że większość przedstawicieli muzyki dziś to osoby starannie, prywatnie wykształcone, pochodzące z dobrych i majętnych domów, co daje im już łatwiejszy start i umożliwia na przykład organizację tras koncertowych. Sam zwraca uwagę, że na coś takiego nie mogą sobie pozwolić osoby z niższych klas, w gronie których nie brak postaci naprawdę utalentowanych - i jego zdaniem zwyczajnie dużo lepszych od tych, którzy trafiają na szczyty.
Przemysł muzyczny to w 80-90 procentach dzieciaki, które uczą się prywatnie. Dzieciak z miejsca, z którego pochodzę, nie może sobie pozwolić na trasę koncertową, więc prawdopodobnie tysiące ludzi pisze piosenki, które są dziesięć razy lepsze od moich, poruszające teksty o kraju, ale nie zostaną one nigdy usłyszane, ponieważ to wszystko jest ustawione - powiedział Sam Fender w wywiadzie.