Rzeź niewiniątek. Najgorsze okładki świata #51

i

Autor: Wikipedia

Rzeź niewiniątek. Najgorsze okładki świata #51

2023-08-02 13:46

Zespół przez pół kariery miał image słodkich chłopaków z sąsiedztwa, w których zakochać się chciała każda brytyjska (i nie tylko) nastolatka. Potem eksperymentujących z psychodelikami awangardowych artystów głoszących idee braterstwa i pokoju. Jednak ma także na swoim koncie okładkę, której nie powstydziłaby się niejedna ekstremalna kapela, których czas nadejdzie dekadę po Czwórce z Liveproolu. Jak do tego doszło? Wiemy!

Formalnie w sprzedaży feralna okładka była zaledwie przez pięć dni: od 15 do 20 czerwca 1966 roku. Potem wydawca próbował część nakładu zniszczyć, część uratować zaklejając nową fotografią. To oczywiście doprowadziło do gwałtownego wzrostu wartości płyt, które udało się kupić fanom na starcie sprzedaży. Zacznijmy jednak od początku, czyli od obrazka: grupa uśmiechniętych muzyków, których cały świat znał już z melodyjnych przebojów o miłości i rzeczach ładnych, siedzi na białym tle w białych kitlach obłożona połciami mięsa oraz częściami dziecięcych lalek. Całość sprawia wrażenie, jakby przed chwilą sami przeprowadzili rzeź niewiniątek i za chwilę przygotują dziecięcą kiełbasę by sprzedawać ją uroczym starszym sąsiadkom. Makabra na przedmieściach.

Owszem, moglibyśmy się takiego zdjęcia spodziewać po Cannibal Corpse, Slayer albo Panterze, ale na pewno nie po jakimkolwiek zespole w 1966 roku! Przypominamy, że świat i kultura masowa nie były wtedy tak oswojone z makabrą jak dziś, moda na zainteresowanie seryjnymi mordercami dopiero się pojawi, Charles Manson wyśle swoją Rodzinę na makabryczny mord w domu Sharon Tate i Romana Polańskiego dopiero za 3 lata. Tymczasem Czwórka z Liverpoolu nagle wystrzeliła z czymś, co mógłby co najwyżej pokazać Hammer Horror. Co się stało?

Odpowiedzią jest fotograf nazwiskiem Robert Whitaker, który współpracował z zespołem w latach 1964-66. Później będzie między innymi fotografował także Cream i zrobi zdjęcie, które stanie się elementem okładki ich płyty „Disraeli Gears”. Whitaker lubił czarny humor i wpadł na szalony pomysł by stworzyć coś awangardowego, ostrego, skandalizującego i przesuwające dotychczas akceptowane granice ekspresji artystycznej. Na planie zdjęciowym oprócz lalek i mięsa pojawiły się gwoździe, młotki, klatki dla ptaków, pudła, sztuczne zęby i oczy. Wszystko to miało stworzyć surrealistyczne środowisko pracy, która miała mieć tytuł „Somnambulant Adventure” – somnambuliczna przygoda. Wedle planów artysty miał to być tryptyk, który odbiorca oglądałby w pełni po rozłożeniu 3-częściowej okładki płyty. W ten sposób Whitaker chciał także nawiązać do prawosławnych ikon. Jak sam przekonywał, chciał w ten sposób porównać trwającą Beatlemanię do kultu złotego cielca i tym samym pozwolić muzykom na zdystansowanie się do gwiazdorstwa.

Ostatecznie zamiast trzech makabrycznych zdjęć The Beatles wybrali tylko jedno i przesłali je do wytwórni. Szef wytwórni Capitol, Alan Livingston był od początku przeciwny, ale przekonał go menadżer grupy, Brian Epstein który tłumaczył, że muzycy uparli się właśnie na ten obraz. Wiele lat później Livingston powie dziennikarzom, że dzwonił wtedy też do Johna Lennona i ten przekonał go mówiąc, że okładka jest komentarzem do wojny w Wietnamie.

Zaraz po wypuszczeniu na amerykański rynek 750 tysięcy kopii płyty rozpętało się wizerunkowe piekło. Oburzeni byli wszyscy, zarówno krytyka jak i fani, nie wspominając już o przerażonych rodzicach beatlemaniaków i beatlemaniaczek, którzy obawiali się, że rock’n’roll jest narzędziem Szatana. Radiowi DJ’e otwarcie krytykowali zdjęcie na antenie, a sklepy płytowe nie chciały dawać albumu na swoje wystawy. Capitol zdecydował się na „Operację Odzyskania”, która polegała na ściągnięciu z rynku wszystkich kopii „Yesterday and Today” i naklejeniu na obwolutę nowej okładki, przedstawiającej zespół w „grzecznym” ujęciu: na dużej walizce. W odpowiedzi na krytykę wylewającą się z mediów John Lennon miał powiedzieć, że „jest tak samo odpowiednia jak Wietnam”, oraz że „jeśli opinia publiczna akceptuje coś tak okrutnego jak wojna, to może zaakceptować taką okładkę”. Bezpośrednio i celnie, jak to Lennon miał w zwyczaju.

Do dziś płyty z oryginalną okładką oraz te, z których odpowiednio delikatnie i bez zniszczenia pierwszej wersji udało się odkleić drugą, są prawdziwym rarytasem dla kolekcjonerów. Szczególnie wysoko cenione są wersje stereo, których wyprodukowano znacznie mniej. W 2016 właśnie taką kopię w idealnym stanie sprzedano na aukcji za 125 tysięcy dolarów.

Pol’and’Rock Festival - 10 występów, które przeszły do historii imprezy