Debiut Red Hot Chili Peppers ukazał się 40 lat temu!
Powiedzenie "nie od razu Rzym zbudowano" idealnie pasuje do historii amerykańskiej formacji Red Hot Chili Peppers. Zanim muzycy osiągnęli sukces, musieli zaciskać zęby i godzić się z niepowodzeniami.
Wszystko zaczęło się w 1982 roku, kiedy to Anthony Kiedis (wokal), Flea (bas), Hillel Slovak (gitara) i Jack Irons (perkusja) połączyli siły i postanowili założyć zespół. Pod koniec wspomnianego roku zagrali oni pierwszy koncert. Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Parę miesięcy później udało się podpisać kontrakt płytowy z EMI. Teraz wystarczyło tylko wejść do studia i nagrać debiutancki album. Przed rozpoczęciem prac z Red Hot Chili Peppers odeszli jednak Slovak i Irons, którzy postanowili skupić się na działalności w zespole What Is This?, który również w tamtym czasie znalazł wytwórnię.
Na ich miejsce zatrudniono perkusistę Cliffa Martineza oraz gitarzystę Jacka Shermana. W nowym składzie można było w końcu zacząć sesje nagraniowe. Te ruszyły w kwietniu 1984 roku w Eldorado Recording Studios w Hollywood.
Producentem został Andy Gill z formacji Gang of Four, którą muzycy RHCP wprost uwielbiali. Zresztą sami wysunęli jego kandydaturę. – Okazał się inny, niż się spodziewaliśmy. Był komunikatywny, ale równocześnie bardzo angielski, zamknięty w sobie, inteligentny, choć brakowało mu tego błysku. My byliśmy agresywnymi i nieprzewidywalnymi osobnikami, a tu mieliśmy do czynienia z uprzejmym angielskim mądralą – wspominał Kiedis w swojej autobiografii Blizna.
Współpraca nie przebiegała więc zgodnie z oczekiwaniami. Obie strony miały bowiem własne wizje dotyczącego tego, jak ma brzmieć album. Producent ciągnął zespół w stronę bardziej popową, co – rzecz jasna – nie wszystkim się spodobało (przeciwni takiemu pomysłowi byli zwłaszcza Kiedis i Flea). – Na pewno nie trafiała do niego nasza muzyka i ideologia. Właściwie zachowywał się niemal tak, jakby był ponad to – to znowu słowa wokalisty Papryczek.
Czarę goryczy przelała z pewnością sytuacja, kiedy Kiedisowi udało się zajrzeć do notatnika Gilla. Przy utworze Police Helicopter dopisał on słowo "gówno". Od tego momentu wspólna praca, jak przyznał frontman RHCP, zamieniła się w prawdziwą bitwę. To nie mogło zakończyć się więc dobrze...
Debiutancki krążek grupy zatytułowany The Red Hot Chili Peppers, który został ozdobiony grafiką autorstwa Gary'ego Pantera, ukazał się na rynku 10 sierpnia 1984 roku. Nie odniósł on sukcesu komercyjnego (utwory były puszczane głównie w studenckich rozgłośniach radiowych). Muzycy nie byli zadowoleni z brzmienia całości, ponieważ nie udało się zachować energii znanej z nagrań demo z 1983. Na szczęście, przy okazji reedycji albumu dodano je w formie bonusu (wcześniej pojawiły się natomiast na składance Out in L.A.).
– Zawsze żałowałem sposobu, w jaki zrobiliśmy pierwszą płytę. Myślę, że te piosenki są naprawdę dobre – powiedział Flea w wywiadzie dla Los Angeles Times w 2023 roku. Basista Red Hot Chili Peppers dodał także, że ogromne znaczenie miało odejście Hillela Slovaka i Jacka Ironsa, którzy w przyszłości wrócili do składu, choć nie na długo (pierwszy zmarł w 1988 roku, drugi w tym samym roku opuścił ostatecznie szeregi zespołu). – Zatrudniliśmy Jacka Shermana i Cliffa Martineza, którzy byli świetnymi muzykami, ale więź z nimi nie była tak głęboka, jak w przypadku chłopaków, z którymi zaczynaliśmy. Często chciałem wrócić do tego albumu i nagrać go ponownie, ale nie udało mi się nikogo na to namówić.
Choć krążek The Red Hot Chili Peppers nie jest wymieniany wśród najlepszych dokonań zespołu, to nie zabrakło na nim w miarę udanych kompozycji, takich jak True Men Don't Kill Coyotes, Buckle Down czy Green Heaven. Muzycy RHCP w 1984 roku świata więc nie podbili, ale – co istotne – najlepsze było dopiero przed nimi...
Jakie ciekawostki skrywa debiutancki album formacji Red Hot Chili Peppers? Dowiecie się tego z galerii, którą umieściliśmy na samej górze niniejszego artykułu.