Zespół Ramones powstał w 1974 roku, gdy trzech początkujących, aspirujących muzyków, czujących się wyrzutkami tak naprawdę w każdej dziedzinie swojego życia, postanowiło rozpocząć karierę na własną rękę. Początkowo obowiązki wokalisty pełnił Douglas Glenn Colvin, który jednak szybko zajął się wyłącznie basem, gdyż nie był w stanie utrzymywać, w miarę czystego wokalu, dłużej niż przez kilka piosenek. Kim właściwie jest Douglas Glenn Colvin? Mowa oczywiście o Dee Dee Ramone, jednak ten charakterystyczny dla wszystkich członków grupy pojawił się z czasem, zaproponowany właśnie przez Colvina, który zainspirował się Paulem McCartneyem, który w hotelach meldował się jako "Paul Ramone". Douglas dodał do tego nazwiska literkę "E", a pozostali zdecydowali się przybrać je jako najlepszy element na wyrażenie swojej jedności.
Kim był Dee Dee King?!
Dee Dee pozostawał członkiem Ramones do 1989 roku, brał udział w nagraniach jedenastu albumów studyjnych formacji, w tym tych najważniejszych, z przełomowym debiutem, Rocket to Russia, End of the Century, Too Tough to Die i Brain Drain na czele. W drugiej połowie lat 80. basista zaczął jednak dawać upust swojej pasji do nieco innego brzmienia - różniącego się od punka, ale też w jakiś sposób mu bliskiemu - chodzi o... hip-hop!
Już w 1987 roku Dee Dee Ramone nagrał i wydał utrzymany właśnie w tym klimacie singiel Funky Man. Utwór sygnowany był pod zmienionym pseudonimem, Dee Dee King i powstał jako efekt fascynacji rapem, z którym muzyk po raz pierwszy miał styczność podczas jednego z pobytów w ośrodku odwykowym. Fajna przygoda, eksperyment, który każdemu się może zdarzyć, prawda? Nie w tym przypadku, gdyż basista zaczął pojawiać się na koncertach w stroju, mającym sugerować jego raperskie zapędy, a już dwa lata później Dee Dee opuścił Ramones, by w pełni skupić się na karierze solowej i... zostać raperem na pełną skalę!
"Będąc w centrum uwagi"
W 1989 roku ukazał się pierwszy solowy album byłego członka Ramones. Działający już teraz na rynku jako Dee Dee King basista wydał krążek, zatytułowany Standing in the Spotligh. Płyta została nagrana w w Chung King Studios w Nowym Jorku, które w tamtym czasie uchodziło za jedno z najlepszych, a sfinansować ją zdecydowała się wytwórnia Warner Bros. Records. Sam proces nagrań nie przypominał jednak tego, na który stawiali wtedy twórcy hip-hopowi, a jak mówił po latach inżynier Greg Gordon: "to było bardziej jak tworzenie starej płyty rockowej z automatem perkusyjnym".
Dee Dee tworzył i nagrywał to, co akurat grało mu w duszy, zdawał się nie mieć żadnego konkretnego planu (tak, na Standing in the Spotligh pojawia się nawet rap po... niemiecku!), muzyk miał za to ogromne wsparcie bliskich i przyjaciół. Przy jego boku w trakcie nagrań niemal cały czas obecna była żona, Vera, której zadedykował kompozycję Baby Doll. Projekt miał wielkie poparcie Joeya Ramone, który chciał, by jego przyjaciel osiągnął sukces, w nagraniach wzięła też udział Debbie Harry, która zaśpiewała w chórkach w Mashed Potato Time i German Kid.
Najgorszy album wszech czasów?
Niestety, wysiłki Dee Dee Kinga nie zostały docenione - płyta spotkała się z bardzo złym przyjęciem. Krytyk muzyczny i dziennikarz Matt Carlson zdecydował się nawet określić Standing in the Spotlight jako "album, który ma szansę przejść do historii popkultury jako jedno z najgorszych nagrań wszech czasów". Zniechęcony Dee Dee rzucił rap, wrócił do punk rocka i w tej stylistyce nagrał kolejne cztery albumy. Kariera muzyka zakończyła się jednak 5 czerwca 2002 roku, kiedy to zmarł on w wyniku przedawkowania heroiny w wieku 50 lat.