Lata 70. to bez wątpienia okres szczególny w karierze Black Sabbath. Grupa zadebiutowała dokładnie w 1970 roku albumem, zatytułowany eponimem, który dziś uznaje się za pionierski dla heavy metalu. Jeszcze w tym samym roku światło dzienne ujrzał kolejny klasyk - Paranoid. Za sprawą kolejnych wydawnictw z tej dekady grupa pracowała sobie na miano prawdziwej metalowej ikony, którą zresztą szybko się stała.
O Black Sabbath zaczął mówić cały świat, a muzycy grupy stali się prawdziwymi gwiazdami. Szczególnie tyczy się to osoby Ozzy'ego Osbourne'a - wokalista prowadził iście rock and rollowy styl życia i stał się w jakiś sposób jego uosobieniem. Z biegiem czasu między muzykami zespołu atmosfera zaczęła gęstnieć, co w efekcie doprowadziło do wyrzucenia Osbourne'a ze składu w 1979 roku i nawiązania współpracy z nowym wokalistą, Ronniem Jamesem Dio - Ozzy zaś rozpoczął karierę solową.
Zazdrość w Black Sabbath?
Już w tym czasie w otoczeniu Ozzy'ego była jego przyszła żona oraz menedżerka, Sharon Osbourne. Ostatnio była ona gościnią podcastu "The Magnificient Others" Billy'ego Corgana, w którym opowiedziała nieco więcej o pracy z mężem. Głośno jest o wyznaniu Sharon, że w imieniu Ozzy'ego, nie mówiąc mu nawet o tym, odrzuciła propozycję, by ten zagrał w jednej z części kultowej serii Piraci z Karaibów.
ZOBACZ TAKŻE: Ozzy mógł zagrać w "Piratach z Karaibów"!
W tej samej rozmowie żona "Księcia Ciemności" cofnęła się jednak w czasie, by wspomnieć okoliczności, w jakich to pod koniec lat 70. ten pożegnał się z macierzystą formacją. Wyznała ona, że na tym etapie jej mąż miał już ogromne problemy z używkami, co dawało o sobie znać także na koncertach. Sharon mówi, że wielu nie mogło jednak zrozumieć, dlaczego mimo licznych skandalicznych sytuacji, gdy Ozzy pojawiał się na scenie pod wpływem, a nawet miał trudności ze śpiewaniem, to właśnie on stał się ulubieńcem fanów i fanek. Menedżerka wspomina, że na pewnym etapie, chcąc to zmienić, jej mąż był ustawiany z boku sceny, a w jej centrum grał Tony Iommi, nic to jednak nie zmieniło.
Pani Osbourne stwierdza dalej, że wie, że sytuacja ta była powodem negatywnych emocji w Black Sabbath. Sharon otwarcie mówi, że to zazdrość ze strony Geezera Butlera, Billa Warda - a w szczególności gitarzysty doprowadziła do tego, że ostatecznie podjęli oni decyzję o wyrzuceniu wokalisty z zespołu.