Najgorsze okładki świata 52

i

Autor: Wikipedia

Powrót, który okazał się porażką. Najgorsze okładki świata #53

2023-08-16 15:35

Ten album grupy Black Sabbath jest wyjątkowy pod kilkoma względami i choć nawet wśród największych fanów nie znajdziemy zbyt wielu jego miłośników, to jest zdecydowanie ciekawy. Do grupy dołączył nowy wokalista, zapowiadano wielki powrót legendy heavy metalu, a niestety skończyło się niewypałem – tak artystycznym jak i komercyjnym. Najlepiej została zapamiętana okładka, ale niestety też nie jako przykład na plus, lecz raczek graficzny potworek.

W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych Black Sabbath znalazł się na rozstaju dróg. Po dwóch naprawdę udanych płytach zespół opuścił Ronnie James Dio. Pomysł, by zaangażować gwiazdę hard rocka, Iana Gillana znanego z Deep Purple miał ponoć wyjść od Dona Ardena, ówczesnego menadżera grupy. Wcześniej rozważano takie postaci jak Robert Plant, David Coverdale, a nawet Michael Bolton.

W końcu jednak padło na Gillana, który zresztą z początku podchodził do projektu jak do jeża. Tony Iommi będzie po latach wspominał, że jego grupa istniała właściwie przede wszystkim na papierze. Zatem, by stworzyć odpowiedni klimat do powrotu, padł pomysł by Sabbaci wrócili jako supergrupa, drużyna najlepszych wyjadaczy metalu. Sekcję rytmiczną stworzył znów Geezer Butler i Bill Ward, choć ten pierwszy nie spodziewał się, że efekt ich pracy będzie nową płytą BS, a raczej nowym projektem. Dopiero przy podpisywaniu papierów z wytwórnią zrozumiał, że będzie to powrót Black Sabbath.

Na krążku znalazło się kilka naprawdę dobrych kompozycji, jak choćby „Zero the hero” czy „Digital Bitch”. Pojawiły się także instrumentalne kawałki, jak „Stonehenge”, który stał się powodem wożenia na trasy ogromnej scenografii kamiennego kręgu. Zostanie ona sparodiowana w dokumentalnej komedii o zespole Spinal Tap. Recenzje „Born again” wahały się od umiarkowanego entuzjazmu do dewastującej krytyki. Po trasie promocyjnej doszło do rozpadu grupy. Kolejny krążek „Seventh Star” będzie oznaczony nazwą Black Sabbath, ale dopisek „feat. Tony Iommi” nie pozostawiał wątpliwości, że to właściwie solowy materiał gitarzysty z zatrudnionymi przez niego przyjaciółmi. Z początkowej czwórki nie było tam nikogo poza Iommim.

Okładka płyty to osobna historia, równie głośna, co nadmuchana bańka oczekiwań wobec premiery, która okazała się totalnym przestrzeleniem. Świeżo narodzony diabełek z okładki powstał w głowie grafika związanego z pismem „Kerrang!”, Steve’a „Krushera” Joule. Wcześniej stworzył między innymi okładkę dla koncertówki Ozzy’ego Osbourne’a „Speak of the devil”, nawiązującej do teatralnych horrorów wytwórni Hammer. Diabełek powstał w oparciu o zdjęcie, które zdobiło w 1968 roku okładkę magazynu „Mind Alive”. Dorobił mu pazurki, kły i rogi, napis oraz oczywiście zadbał o wyraziste kolory.

Efekt? Cóż, muzycy nie byli zadowoleni. Podobno Ian Gillan miał zwymiotować na widok pracy. Bill Ward przekonywał, że nie akceptował tego projektu. Zatwierdził go ponoć sam Iommi. Prasa nie zostawiła na ilustracji suchej nitki, a gdy Don Arden chciał wbić szpilkę Ozzy’emu (szczerze go nie znosił, a dodatkowo wokalista był już wtedy mężem jego córki: Sharon) stwierdził, że jego dzieci są podobne do postaci z okładki „Born again”.

Żeby było jeszcze zabawniej, album ukazał się w 1983 roku, a dwa lata wcześniej to samo zdjęcie, choć nie przerobione, pojawiło się na okładce singla innego znanego zespołu: Depeche Mode. Rozkrzyczany noworodek ozdobił singiel „New life/Shout!”

Najgorsze okładki świata

i

Autor: Wikipedia

Na otarcie łez dodajmy na koniec, że wśród tych, którzy docenili muzyczną zawartość „Born again” był pierwszy wokalista grupy. Ozzy miał powiedzieć, że była to najlepsza rzecz, jaką grupa nagrała od czasu rozejścia się oryginalnego składu. Pytanie, czy chciał pochwalić próbę odrodzenia się zespołu Iommiego, czy po prostu dokopać swojemu następcy, Ronniemu Jamesowi Dio. W końcu w ten sposób dyskredytował wszystko, co Sabbaci nagrali z Dio.

Po latach słucha się go ciekawie, był także inspirujący dla młodszego pokolenia. Grupa Cannibal Corpse na swojej słynnej EPce „Hammer Smashed Face” zagra swoją wersję „Zero the hero”, która „sprowadzi’ do albumu z diabełkiem nową grupę odbiorców. Dziś do płyty warto wrócić, bo dokumentuje ciekawy zwrot akcji w burzliwej biografii BS oraz spotkanie w jednym składzie ojców heavy metalu: głosu Deep Purple i gitary Black Sabbath.

„Niektórych pilotów trzeba wynosić z kokpitu” – płk Krystian Zięć, były pilot-instruktor F-16 | Tak trzeba żyć #38 Eska Rock