Przyczyną jest nowe logo zespołu, które w oczywisty sposób nawiązuje do okładki wybitnego albumu. Kopertę winyla zdobiło zdjęcie pryzmatu, przez który przechodzi smuga białego światła i zostaje rozszczepiona na kolorową tęczę. Proste, zrozumiałe i wizualnie nośne. Nie trzeba niczego dodawać, krzykliwego logo, niepotrzebnego tekstu. Obraz mówi za siebie. Teraz zespół wrócił do tego projektu i w uproszczonej formie wkomponował go w liczbę 50. Awanturę wzbudziła tęcza.
- Tego właśnie potrzebują fani, żeby Pink Floyd był jeszcze bardziej gejowski – czytamy w jednym z ironizujących komentarzy. Inni użytkownicy dopytują „o co chodzi z tęczą”, narzekają, że zespół stał się częścią „woke culture” (kultura przebudzona, czyli opowiadająca się za prawami osób LGBTQ) albo jasno wyrażają opinię, że zespół trzyma z „perwersami”.
Na reakcje nie trzeba było długo czekać i obecnie trudno znaleźć negatywne komentarze, ponieważ zostały dosłownie zasypane wyśmiewającymi ich autorów za to, że najwyraźniej nie widzieli oryginalnej okładki oraz, że nie znają poglądów członków zespołu. Muzycy Pink Floyd nigdy nie byli związani ze środowiskami konserwatywnymi i prawicowymi.
Polecany artykuł: