W listopadzie 2014 roku, a więc dokładnie dziesięć lat temu, na rynku ukazał się ostatni studyjny album zespołu Pink Floyd. Następca słynnego The Division Bell, który ukazał się dwadzieścia lat wcześniej, był zupełnie innym projektem od tych, z których grupa była znana do tej pory. Wydany sześć lat po śmierci klawiszowca Richarda Wrighta album miał być swoistym, wyjątkowym pożegnaniem z fanami i ukoronowaniem niemal pięćdziesięcioletniej kariery.
Niestety, odbiór wydawnictwa The Endless River daleki był od tego, jakiego z pewnością oczekiwali David Gilmour i Nick Mason. Składający się głównie z muzyki instrumentalnej i ambientowej (wyjątkiem jest singlowy Louder than Words), materiału, nagranego już w trakcie prac nad The Division Bell projekt uzyskał dość średnie i mieszane recenzje. Dziś już nie ma wątpliwości, kogo za taki stan rzeczy - i ogólnie za kształt tego projektu, wini Gilmour.
David Gilmour ostro o działaniach wytwórni w trakcie prac nad ostatnią płytą Pink Floyd
Muzyk udzielił ostatnio wywiadu dla "Los Angeles Times", w którym wspomniał The Endless River z okazji przypadającej na ten rok jego rocznicy. Muzyk powiedział, że to, co znalazło się na albumie było w pewnym sensie odpowiedzią na prośby fanów, którzy, zdając sobie sprawę z istnienia archiwalnych taśm z czasów nagrań The Division Bell, otwarcie domagali się ich wydania. Gitarzysta nie ukrywa więc, że przyjęcie albumu było dla niego swoistym rozczarowaniem.
Dalej David dość zaskakująco stwierdza, że wszystko to wynika z oczekiwań wytwórni i dodaje, że jej przedstawiciele dosłownie zastraszali zespół w trakcie prac nad projektem. Według Gilmoura, label miał oczekiwać "The Division Bell Vol. 2", kolejnej płyty formacji, która osiągnie ogromny komercyjny sukces, choć dla osób z obozu Pink Floyd było wiadomo, że materiał, którym dysponują jest jednak czymś zupełnie innym.
Moim błędem, jak sądzę, było to, że wytwórnia płytowa zastraszyła mnie, abym wydał to jako odpowiednio opłaconą płytę Pink Floyd. Powinno być jasne, czym ten projekt jest — nigdy nie miał być kontynuacją "The Division Bell". Ale wiesz, nigdy nie jest za późno, aby znów wpaść w jedną z tych pułapek - mówi muzyk w wywiadzie.