Historia zespołu Alice in Chains na dobre rozpoczęła się w 1987 roku, kiedy to doszło do pierwszego spotkania wokalisty i okazjonalnie perkusisty Layne'a Staley'a oraz gitarzysty Jerry'ego Cantrella. Panowie, do których dołączyli basista Mike Starr i perkusista Sean Kinney, założyli w końcu własną kapelę, która swoją nazwę zapożyczyła od grupy, w której jeszcze całkiem niedawno grał Staley. Formacja zadebiutowała w 1990 roku, wydając singiel We Die Young, który zapowiedział EP-kę pod tym samym tytułem. W ślad za nią w sierpniu tego samego roku ukazała się pierwsza płyta Alice In Chains - Facelift, dziś już postrzegana jako grunge'owy klasyk. Już dwa lata później światło dzienne ujrzał album Dirt, a w 1995 roku ukazał się projekt, sygnowany po prostu eponimem - ostatni, jak się z czasem okazało, na którym zaśpiewał Layne.
Wokalista zmarł w wieku zaledwie 34 lat w kwietniu 2002 roku, a po tym tragicznym zdarzeniu zespół zawiesił działalność. Do reaktywacji Alice in Chains doszło w 2005 roku, a od tamtej pory grupę tworzą, poza Cantrellem i Kinney'em, wokalista i gitarzysta William DuVall oraz basista Mike Inez, który już w 1993 roku zastąpił w składzie Starra. Od tamtej pory legenda grunge'u nagrała i wydała trzy albumy, a najbardziej aktualnym pozostaje Rainier Fog z 2018 roku.
Oto kluczowy riff w historii Alice in Chains?
Wiele utworów, nagranych przez te wszystkie lata przez Alice in Chains cieszy się mianem kultowych, które ukształtowały rocka lat 90. Który z nich za szczególny postrzega jeden z głównych zainteresowanych, czyli Cantrell? W wywiadzie dla magazynu "Metal Hammer" gitarzysta, który jest świeżo po premierze solowego albumu, świetnie przyjętego przez rynek I Want Blood, postanowił wskazać, który riff z całego katalogi macierzystej formacji zasługuje, jego zdaniem, na miano tego, który ukształtował całe jej brzmienie.
W rozmowie Jerry wybrał klasyk nad klasykami, czyli Man in the Box. Jak uzasadnia swój wybór, zdaje on sobie sprawę z tego, że to właśnie w tym kawałku słyszalny jest ten uniwersalny, do dziś szczególnie mocno kojarzony z klimatem Alice in Chains riff. Muzyk zaznacza, że wie, że dla fanów istotny jest także pochodzący z Dirt numer Rooster, jednak jak dodaje, jego zdaniem nie ma w nim tak charakterystycznego riffu. Cantrell został też zapytany o to, czy grając Man in the Box od ponad 30 lat nie jest już zwyczajnie zmęczony tym utworem. Jak jednak wyjaśnił gitarzysta absolutnie nie, a wszystko to wynika z tego, jak po upływie takiego czasu słuchacze wciąż reagują na ten klasyk.
Gdy uderzysz w tę pierwszą nutę i wejdziesz w rytm, usłyszysz ryk tłumu - nie dopuszczam do siebie żadnych uczuć zmęczenia czy czegokolwiek innego. Myślę, że to szczęście, jeśli masz piosenkę, którą ludzie chcą usłyszeć, więc musisz ją dla nich grać. Mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia, aby nagrać sporo piosenek na przestrzeni lat, więc wyzwaniem jest dla nas wybór tego, z czego zrezygnować? Ktoś zawsze będzie przygnębiony. Ha ha! - mówi Cantrell dla "Metal Hammera".