Choć zespół Kiss zszedł ze sceny (przynajmniej we własnej osobie, powróci na nią w formie awatarów za około trzy lata) już na początku grudnia 2023 roku, to temat legendy shock rocka od czasu do czasu powraca w przestrzeni publicznej. Teraz wydarzyło się tak przy okazji nowego wywiadu, którego udzielił współzałożyciel i basista amerykańskiej formacji, Gene Simmons.
Muzyk w rozmowie z magazynem "Classic Rock" zdecydował się wskazać jego zdaniem najmniej udany album Kiss. Gene postawił na dziewiątą studyjną płytę zespołu, czyli Music from "The Elder" z listopada 1981 roku. Krążek wyróżnia się swoim progresywnym brzmieniem, które nie zostało zbyt dobrze przyjęte przez fanów i fanki Kiss, co przełożyło się na bardzo słabą sprzedaż wydawnictwa. W efekcie tego Music from "The Elder" nie było nawet promowane na trasie koncertowej. Jak mówi Simmons w rozmowie, winę za niepowodzenie albumu bierze całkowicie na siebie.
"Moja wina"
Jak wyjaśnia basista, cały koncept tej płyty był w całości jego pomysłem i to on uparł się, że napisze scenariusz filmowy, który następnie da początek pełnemu albumowi koncepcyjnemu. Sprzyjać mu miał producent Bob Ezrin, który stwierdził, że Kiss stworzy coś na wzór swojego własnego Tommy'ego grupy The Who.
Simmons nie żywi także zbyt ciepłych uczuć wobec albumu Carnival of Souls: The Final Sessions z 1997 roku. Nagrany dawno po wielkim boomie na grunge, wciąż jednak inspirowany tym brzmieniem krążek miał być, według Gene, próbą podążania za trendem - jak się jednak okazało, niezbyt udaną.
Biorę na siebie całą winę, bo to był mój pomysł. Pamiętam, jak powiedziałem Bobowi Ezrinowi, że piszę scenariusz filmu, że stworzymy album koncepcyjny na jego podstawie, a on powiedział: "Zróbmy własnego Tommy’ego!". Powiedziałem: "Tak. Jeśli The Who mogą to zrobić, to dlaczego my nie możemy?". Cóż, odpowiedź jest prosta: ponieważ nie jesteśmy The Who! Są fani, którzy kochają tę płytę. Dla mnie to było jednak nieuczciwe - mówi Gene Simmons w wywiadzie.