Fontaines D.C.

i

Autor: mat. prasowe

Recenzja

O przyszłość rocka nie trzeba się martwić. Formacja Fontaines D.C. wydała nowy album "Romance" [RECENZJA]

2024-08-23 14:17

Fontaines D.C. to obecnie jeden z najciekawszych rockowych zespołów (wciąż) młodego pokolenia. Najnowszym albumem, "Romance", irlandzka formacja ponownie udowodniła, że tego typu określenia nie są na wyrost. Przyszłość rocka jest w bardzo dobrych rękach.

Fontaines D.C. powracają z nowym albumem!

W 2018 roku zagrali na OFF Festivalu w Katowicach, rok później wydali – bardzo ciepło przyjęty – debiutancki album Dogrel, teraz są natomiast jedną z największych nadziei, jeśli chodzi o muzykę rockową. Irlandzka formacja Fontaines D.C., bo o niej mowa, właśnie wypuściła w świat czwarty studyjny krążek zatytułowany Romance. Droga z małych scen na te zdecydowanie największe, w ich przypadku, przebiegła w iście ekspresowym tempie. Co jednak najistotniejsze: bez uszczerbku dla jakości zawartości. Czwarta płyta i czwarty… celny strzał. Skuteczność naprawdę robi wrażenie! 

Lenny Kravitz mówi “rock and roll nie umarł” i wskazał współczesne zespoły, które temu dowodzą

Romance to pierwsze studyjne wydawnictwo Fontaines D.C., które zostało wydane przez legendarną wytwórnię XL Recordings, a nad całością pieczę sprawował nie mniej słynny producent, James Ford, który w portfolio ma współpracę m.in. z Depeche Mode czy Arctic Monkeys. Trochę się więc zmieniło w obozie zespołu. Pod względem muzycznym również mamy do czynienia ze zmianami. Ale chodzi bardziej o pożądaną ewolucję niż gwałtowną rewolucję, która – jak wszyscy doskonale wiemy – "pożera własne dzieci". Grupa nie stoi w miejscu i dokłada nowe puzzle do swojej bardzo intrygującej układanki. 

Już pierwszy singiel, czyli Starburster, który został opublikowany w połowie kwietnia tego roku, zwiastował, że muzykom Fontaines D.C. pomysłów nie brakuje. Quasi-rapowanie wokalisty Griana Chattena, wyrazisty triphopowy beat, mocarna perkusja plus przełamanie z fortepianem w roli głównej. W tym numerze dzieje się naprawdę sporo. Dodajmy do tego świetny refren podbity niepokojącymi odgłosami (tekst został zainspirowany napadem paniki, którego frontman Fontaines D.C. doznał na londyńskiej stacji kolejowej). Trzeba to jednak przyznać, że całość, w stosunku do reszty albumu, jest dość myląca. Starburster to numer dynamiczny, a Romance stoi tymi wolniejszymi propozycjami. 

Wyjątkami tak naprawdę są jeszcze Here’s the Thing (kolejny singiel) oraz Death Kink, w których ma być iście rockowo, "brudno" i bez zbędnego kombinowania. Odwołania do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku są w nich dość czytelne. Poza tym muzycy Fontaines D.C. sięgają po shoegaze (Sundowner, zaśpiewany przez gitarzystę Connora Curleya, to ukłon w kierunku Slowdive), dreampop (Motorcycle Boy) czy prawdziwy mrok (otwierający numer tytułowy spokojnie mógłby robić za czołówkę do jakiegoś kryminalnego serialu). Ogromne wrażenie robią przepiękne ballady: In the Modern World oraz Horseness is the Whatness (tytuł zaczerpnięty z powieści Ulisses Jamesa Joyce'a). Pozwalają one na zatracenie i zapomnienie, choć na chwilę, o otaczającym świecie. Nie od dziś wiadomo, że to olbrzymia siła muzyki...

Korn i Deftones wśród inspiracji

W wywiadach, towarzyszących premierze Romance, członkowie irlandzkiej formacji przyznawali, że w trakcie tworzenia materiału na czwarty album towarzyszyła im twórczość m.in. Korna czy Deftones. O ile wpływów Jonathana Davisa i spółki nie za bardzo umiem się doszukać, to autorów White Pony już jak najbardziej. Wydawać by się mogło, że momentami w Desire śpiewa, w iście niebiański sposób, Chino Moreno. We wspomnianych rozmowach przewijała się także nazwa The Cure, więc mogę bez wyrzutów sumienia określić Favourite mianem młodszego brata Just Like Heaven. To najbardziej przystępna kompozycja na płycie, która od pierwszego odsłuchu urzeka swoim letnim klimatem. Żeby jednak nikt nie miał wątpliwości: wszystko zostało odpowiednio przefiltrowane przez muzyków Fontaines D.C., więc wiadomo z kim mamy do czynienia. 

Irlandzka grupa nie zwalnia tempa i... nie obniża także postawionej sobie poprzeczki. Obawiałem się, że po wydaniu tak genialnego albumu, jak Skinty Fia (2022), Grian Chatten z ekipą nie udźwigną presji i oczekiwań ze strony słuchaczy, jak i dziennikarzy. Tymczasem muzycy Fontaines D.C. w ogóle się tym nie przejęli. Nie oglądają się za siebie i robią swoje. Romance nie jest może krążkiem idealnym, od A do Z (za brakiem Bug raczej bym nie płakał), ale nie brakuje na nim utworów, które momentalnie wyrywają z kapci. Nie ma więc, co się martwić o przyszłość rocka. Gatunek cały czas ma się dobrze, a dzięki takim kapelom, jak Fontaines D.C., może być tylko lepiej. 

Najlepsze utwory z albumu: Starburster, Desire, In the Modern World, Sundowner, Favourite

Ocena: 9/10

Oto najdroższe koncerty przeliczone na... minuty [TOP10]:

Listen on Spreaker.