Amerykański perkusista dołączył do reaktywowanej grupy Pantera. Razem z Philipem Anselmo, Rexem Brownem (obaj z najdłużej utrzymanego składu grupy) oraz Zakkiem Wylde koncertują na największych metalowych festiwalach przypominając klasyki z najlepszych płyt. Jak na razie nie ma rozmów o nowym materiale pod tym szyldem, jednak Benante przyznaje w wywiadzie dla Consequence, że dały mu się we znaki reakcje co bardziej ortodoksyjnych fanów.
- Chodzi mi o to, że niezależnie do tego czy ktoś jest lub nie jest zadowolony, nie możecie sobie po prostu dać na wstrzymanie? Dlaczego musisz wciąż musisz podtrzymywać tę myśl zamiast stwierdzić: „a może zatrzymam to dla siebie”? Nie, muszą ci to powiedzieć – mówi nie kryjąc emocji – Nigdy w swoim życiu nie widziałem tego tak wiele, jak w ciągu ostatnich miesięcy, po prostu oceniających ludzi.
Tym bardziej dziwi fakt, że negatywna ocena gry dotyczy Benante, a nie jakiegoś amatora, który dostał się na scenę, bo ładnie wygląda, ma znane nazwisko, a technikalia ktoś za niego odgrywa zza sceny. Charles Benante od 1983 gra w Anthrax, przyjaźnił się blisko z Vinnie’m Paulem, czyli perkusistą Pantery. Jak sam przekonuje, trudno o bardziej naturalny transfer do projektu niż on i trudno się z tym nie zgodzić. Gość gra metal na bębnach dłużej niż wielu jego krytyków jest na naszym świecie.
Nie jest od niestety jedyną osobą, którą dotykała fala krytyki. Gary Holt, który w zespole Slayer zastąpił zmarłego Jeffa Hannemana także miał takie doświadczenia. Warto wspomnieć także Blaze’a Bayley’a, który jako frontman Iron Maiden po odejściu Bruce’a Disckinsona przez wielu ortodoksyjnych fanów odsądzany był od czci i wiary. A przypadek Tima „Rippera” Owensa? Niezależnie, czy to zastępstwo w Iced Earth, czy wcześniejsze w Judas Priest, na jego głowę sypały się gromy fanów za to, że nie jest kimś innym.
Wywiad z Charliem Benante oraz Garym Holtem możecie obejrzeć poniżej.
Polecany artykuł: