2025 rok to niezwykle ważny moment dla historii zespołu Motörhead. Formacja powstała dokładnie pięćdziesiąt lat temu, wiosną 1975 roku krótko po zwolnieniu Lemmy'ego Kilmistera z zespołu Hawkwind. Nowy projekt zagrał swój pierwszy koncert 20 lipca tego samego roku. Motörhead zadebiutował wydawniczo w 1977 roku krążkiem, nazwanym po prostu eponimem, a przełomem dla formacji okazał się jej drugi album - Overkill z 1979 roku.
Grupa Lemmy'ego na tym etapie zaczęła być wskazywana jako pionierska dla brzmienia, znanego dziś pod nazwą 'New Wave of British Heavy Metal", a wagi tego tytułu dowodziła przez całą swoją, trwającą dokładnie czterdzieści lat, karierę. Historia Motörhead zakończyła się w 2015 roku, wraz z nagłą śmierci Kilmistera. Muzyk zmarł 28 grudnia 2015 roku w wieku 70 lat, krótko po otrzymaniu diagnozy nowotworu prostaty.
Mikkey Dee wspomina Motörhead
W tym roku mija więc równo dekada od momentu zamknięcia w historii metalu rozdziału pod tytułem 'Motörhead'. Tymczasem nieco więcej o dziedzictwie grupy opowiedział w rozmowie z The Europe Drum Show Official Podcast Mikkey Dee. Przypominamy że perkusista był jej członkiem w latach 1992-2015. W podcaście bębniarz został zapytany o to, czy widzi na współczesnym rynku zespół, który za kilka lat będzie można wskazać jako kontynuujący dziedzictwo Motörhead. Dee dość gorzko odpowiedział, że nie, gdyż z jego obserwacji wynika, że dziś zespoły niezwykle poważnie traktują swoją pracę, boją się ryzykować, a kluczowa jest w tym wszystkim kwestia pieniądza. Mikkey zaznacza jednak, że w jakimś stopniu rozumie takie podejście, gdyż zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno dziś wyżyć z muzyki.
Kolejną przeszkodą do tego, by zaistniało nowe Motörhead jest dla Dee tak dziś powszechna poprawność polityczna. Perkusista stwierdził, że jest przekonany, że grupa Lemmy'ego dziś nawet nie miałaby szansy zaistnieć, gdyż zostałaby natychmiastowo 'scancelowana'. Mikkey dodał, że wie, że jest dużo formacji, które powołują się na dziedzictwo zespołu, którego był członkiem, jednak, jego zdaniem, nie zdają oni sobie sprawy z tego, że de facto nie jest możliwe to, by we współczesnym świecie podążyli dokładnie taką samą ścieżką.
Gdyby zapytać dzisiejszych młodych muzyków, jestem pewien, że powiedzieliby: "Oczywiście, że mamy takie podejście i w taki sposób chcemy grać", ale ostatecznie po prostu nie mogą, bo nie mogliby zaistnieć, gdyby byli nami - stwierdził Mikkey Dee.