Przykre wieści przekazał za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, m.in. profilu w serwisie Facebook, Bill Bruford. Wieloletni perkusista King Crimson poinformował o śmierci kolegi po fachu - i z zespołu. Muzyk napisał, że Jamie Muir zmarł 17 lutego w Kornwalii w Wielkiej Brytanii w otoczeniu swoich najbliższych, w tym brata George'a.
W dalszej części wpisu Bruford oddał hołd zmarłemu, zwracając uwagę na jego talent i artystyczną duszę. Bębniarz przywołał też okoliczności nagłego odejścia Muira z King Crimson. Ten raptem po roku współpracy z grupą odszedł i podjął decyzję o zostaniu buddyjskim mnichem. Klasztor opuścił już w latach 80., przez około dekadę zajmował się jeszcze muzyką, ostatecznie porzucił ją jednak na rzecz malarstwa.
Jamie Muir i King Crimson
Jamie dostał propozycję dołączenia do King Crimson od samego Roberta Frippa, który na tym etapie chciał otworzyć przed grupą nowy artystyczny rozdział. Gra Muira na perkusji wyróżniała się przez wykorzystanie szerokiej gamy instrumentów perkusyjnych, jak dzwoneczki, gongi czy zanza. Po latach tak muzycy, jak i biografowie King Crimson wspominali, że bębniarz miał ogromny wpływ na brzmienie formacji w tym czasie, a jego wkład w powstanie płyty Larks' Tongues in Aspic, którą uznaje się za kluczową w jej ewolucji, oceniają na znaczący. Jamie Muir opuścił King Crimson zaledwie tydzień po premierze wydawnictwa.