Oto historia utworu Flight of Icarus Iron Maiden. "Mógł zostać przebojem"
Na początku 1983 roku brytyjska formacja Iron Maiden rozpoczęła oficjalnie prace nad czwartym studyjnym albumie. I to w dodatku w nowym składzie. Do zmiany doszło na stanowisku perkusisty. Miejsce Clive'a Burra zajął Nicko McBrain. W takiej konfiguracji muzycy udali się do hotelu Le Chalet znajdującym się na Jersey, jednej z Wysp Normandzkich, aby komponować utwory z myślą o następcy bardzo ciepło przyjętego krążka The Number of the Beast (1982).
W lutym zespół przeniósł się do Compass Point Studios na Bahamach. Była to dość spora zmiana, jeśli chodzi o Iron Maiden. Pierwszy raz bowiem nagrań dokonywano poza rodzimą Wielką Brytanią. Album zatytułowany Piece of Mind ukazał się na rynku 16 maja 1983. Zanim jednak to nastąpiło grupa wypuściła w świat singiel Flight of Icarus. Co ważne: również w USA. I był to przełom dla Żelaznej Dziewicy.
– Utwór "Flight of Icarus" zaczął powstawać w ubikacji. Adrian lubił grać na gitarze w łazienkach wyłożonych kafelkami – podobał mu się ten charakterystyczny pogłos. Gdy tak sobie brzdąkał, usłyszałem go i zacząłem nucić melodię. Tak powstał refren tego utworu. Szybko zdałem sobie sprawę, że mamy numer poniżej czterech minut, który potencjalnie może być dla nas czymś absolutnie niewyobrażalnym – mógł zostać przebojem w amerykańskich stacjach – przyznał wokalista Bruce Dickinson w swojej autobiografii Do czego służy ten przycisk?.
Frontman Iron Maiden napisał tekst inspirowany greckim mitem o Ikarze oraz Dedalu. Dickinson wprowadził jednak pewną znaczącą zmianę. Ikar orientuje się, że ojciec go zdradził, a wadliwe skrzydła następnie doprowadzają do jego śmierci. – Wywróciłem to do góry nogami i zrobiłam z ojca złoczyńcę – powiedział wokalista grupy w rozmowie z amerykańskim magazynem Rolling Stone w 2021.
Do utworu powstał także teledysk. Powstał naprędce. Został wyreżyserowany przez Jima Yukicha, a w wideoklipie widzimy muzyków grających w Compass Point. Co ciekawe: Nicko McBrain pojawia się w nim w dwóch rolach. Jest nie tylko perkusistą, ale także ponurym żniwiarzem o niebieskiej twarzy.
Do Flight of Icarus nie do końca był przekonany Steve Harris, basista i założyciel Iron Maiden. Przynajmniej do znanej nam wszystkim albumowej wersji.
Gdy nagrywaliśmy ten numer, między mną a Steve'em wywiązała się karczemna awantura o tempo. On chciał to nagrać dużo szybciej. Postawiłem na swoim, a Steve niechętnie się wycofał, pozwalając mi dyktować tempo. "Nie chodzi przypadkiem o to, żeby wcisnąć ten kawałek do radia, nie?". "O nie, Broń Boże. Oczywiście, że nie" - skłamałem. No cóż, udało się – wspominał Dickinson w autobiografii.
Choć na Starym Kontynencie utwór początkowo dość chłodno został przyjęty, to w USA udało nim się zainteresować szerszą publiczność. Teledysk chętnie wyświetlano w telewizji MTV, a na liście Billboard Hot Mainstream Rock Tracks dotarł ostatecznie do ósmego miejsca.
Na koncertach Flight of Icarus był wykonywany aż do września 1986 roku. Później na długie lata grupa zrezygnowała z niego. Został odkurzony dopiero po ponad trzydziestu latach, w 2018. – Jeśli chodzi o "Flight of Icarus" to uważam, że tempo było trochę wolne. Sposób, w jaki gramy to teraz na żywo, jest dla mnie czymś o wiele lepszym. Myślę, że tak właśnie to wszystko powinno być zrobione od samego początku. Teraz lubię go grać – otwarcie przyznał, w 2019, Harris w rozmowie dla Rolling Stone'a. Do tej pory grupa zagrała Flight... nieco ponad 450 razy. Czy całość jeszcze kiedykolwiek usłyszymy na żywo? Czas pokaże...