Istnieje znany zespół Death Dealer z Rossem the Bossem (ex-Manowar) na gitarze, swego czasu istniał także mało znany crust-punkowy Death Dealers. Wreszcie jest też opowiadanie mistrza science ficition, Isaaca Asimova, pod tytułem „Death Dealers”. Trzeba przyznać, że brzmi chwytliwie, więc trudno się dziwić, że wykorzystano taki tytuł do nazwania płyty poświęconej tym, którzy śmierć literalnie zadawali.
Ale chwila, moment. Na okładce przecież widnieje portret Elvisa Presley’a. To prawda, nie jest on specjalnie udany, ale podpis ułatwia odbiorcy identyfikację. Z tego co nam wiadomo Król Rock’n’Rolla nie miał na koncie ofiar śmiertelnych, jedynie złamane serca. Jednak nie sama ilustracja jest tu ważna, a jej autor. To John Wayne Gacy, jeden z najsłynniejszych amerykańskich seryjnych morderców, mający na koncie ponad 30 ofiar. Taka okładka to jednak dopiero początek mrocznej podróży, którą oferuje ten album.
Na płycie znalazło się kilka piosenek country, które opowiadają o zbrodniach znanych morderców, jednak jej główną treścią są wywiady. Wydawca, nieznana wcześniej ani później wytwórnia Nasty Records, zebrała i wytłoczyła rozmowy z najmroczniejszymi bohaterami amerykańskiej zbiorowej wyobraźni. Jest tutaj rozmowa między innymi z Jeffrey Dahmerem, Edem Geinem, Edem Kemperem, a także samym Gacym. To nie jest płyta, która umili podróż do pracy, nie polecamy jej też do słuchania w towarzystwie dzieci oraz szczególnie wrażliwych osób. Jeśli jednak fascynuje Was zajrzenie w otchłań, jest to w miarę bezpieczna forma spełnienia takiego życzenia. Jednak ostrzegamy – uważajcie, czego sobie życzycie.
Polecany artykuł: