O zespole Linkin Park świat mówi, niemal bez przerwy, już od prawie trzech miesięcy. Grupa wstrząsnęła rynkiem muzycznym, gdy na początku września ogłosiła swoją reaktywację w nowym składzie, z Emily Armstrong na wokalu i z Colinem Brittainem za perkusją. W ślad za tym poszła zapowiedź albumu, wydanie pierwszego promującego go singla i zdradzenie szczegółów kilku koncertów, które odbywały się jeszcze przed premierą From Zero. Formacja do samego końca - zawiązując współpracę z League of Legends, wydając kolejne kawałki, aż w końcu ogłaszając szczegóły przyszłorocznej trasy koncertowej - w tym występ na głównej scenie Open'er Festival 2025, który odbędzie się 5 lipca - podgrzewała emocje przed premierą.
Krążek From Zero - pierwszy Linkin Park od siedmiu lat, a więc od momentu śmierci Chestera Benningtona, będący równocześnie pierwszym w karierze grupy, na którym ten nie śpiewa - ukazał się 15 listopada. Szybko stało się jasne, że album jest na bardzo dobrej, by stać się czwartym zespołu - i jego pierwszym od dwunastu lat - któremu uda się zadebiutować na szczycie brytyjskiej listy przebojów, co rzeczywiście osiągnięto! Na tym jednak nie koniec sukcesów - From Zero zajął pierwsze miejsce w Australii, debiutuje także na drugiej pozycji amerykańskiego Billboard 200! W przypadku USA płyta sprzedała się w liczbie 97 tysięcy egzemplarzy, z czego 72 tysiące dotyczy nośników fizycznych, a pozostałe - streamingu.
Emocje, które towarzyszyły muzykom podczas reaktywacji
Nie da się ukryć, że decyzję Linkin Park o powrocie na scenie zaliczyć można do grona wielkich sukcesów. Wszystko to dzieje się w obliczu naprawdę zróżnicowanych reakcji na reaktywację grupy. Co czuli w tym czasie sami zainteresowani?
Opowiedział o tym Mike Shinoda w wywiadzie dla Kevana Kenneya. Muzyk otwarcie stwierdził, że wszystko to, co działo się wokół formacji w ostatnim czasie wywoływało w nim przeróżne emocje, a on sam określił je jako "skomplikowane". Mike opowiada, że już dwa lata temu, gdy pojawiły się pierwsze myśli o powrocie, targały nim przeróżne uczucia, a on odczuwał to wszystko jako niezwykle przytłaczające, dlatego uznał w pewnym momencie, że po prostu pozwoli rzeczom dziać się naturalnie i bez żadnych nacisków. Shinoda opowiada dalej, że jest przekonany, że tylko i wyłącznie dzięki takiemu podejściu udało się, by Linkin Park trafili na Emily i Collina, a nowa muzyka mogła powstać w sposób swobodny, a proces jej tworzenia dał jej twórcom sporo zabawy.
Mike zgodził się także z sugestią prowadzącego rozmowę, że na From Zero wyczuwalne jest DNA Linkin Park, obecny na miejscu Dave "Phoenix" Farrell wtrącił się jednak mówiąc, że nie do końca wie, czy ma być te "DNA Linkin Park". Basista mówi, że najfajniejsze w całym procesie nagrań było stopniowe integrowanie się z Emily i Collinem i odkrywanie, że wokalistka i bębniarz świetnie do nich pasują. Farrell jest zdania, że tylko i wyłącznie dzięki temu możliwe było stworzenie nowej płyty w duchu korzeni Linkin Park.
To naprawdę skomplikowane. Dla mnie dwa lata temu to był bardzo przytłaczający czas i myślę, że najlepszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było po prostu pozwolić rzeczom dziać się w kolejności i w czasie, w którym miały się wydarzyć, pozwolić im dziać się organicznie i nie naciskać za bardzo. I czuję, że to, co ostatecznie ewoluowało, to to, że po prostu naturalnie się odnaleźliśmy, znaleźliśmy ten nowy skład, w szczególności znaleźliśmy Emily i Colina, a muzyka po prostu nabrała ostrości na podstawie tego, co sprawiało nam najwięcej frajdy - opowiada o procesie kształtowania się nowego składu Linkin Park Shinoda.