Można powiedzieć, że po zakończeniu współpracy z Crue Mars ma wreszcie czas na dopięcie projektów, na które wcześniej brakowało mu mocy przerobowych. Warto pamiętać także, że zdrowie muzyka nie jest najlepsze, dlatego musi dość uważnie gospodarować energią. Sam przyznał, że najnowszego krążka nie będzie promować trasami koncertowymi.
- Skończyłem z jeżdżeniem w trasy – mówi w rozmowie z Rolling Stone – Jeśli ktoś naprawdę, naprawdę będzie chciał jeden, może kilka występów to bym się zgodził. Jednak całe to podróżowanie, samoloty i inne… Zostawiam to za sobą.
Nad swoim solowym krążkiem Mars pracuje z przerwami od siedmiu lat. W tym czasie zmieniał się zaangażowany personel, ale we wszystkich zapowiedziach jedno było niezmienne: będzie ciężej i mroczniej niż na albumach z Motley’ami. Z drugiej strony gitarzysta nie chce z nikim ścigać się na ciężar muzyki.
- To mój własny styl – opowiadał – Nie usłyszycie tu numerów w tylu Motley, poza gitarą, bo to przecież jestem ja. Będą cięższe, ale nie aż tak jak na przykład Ministry lub inni.
Ostatnie zapowiedzi solowego materiału Micka pokazały się w 2016, kiedy umieścił w sieci fragmenty piosenek z wokalistą Johnem Corabi. Niestety jednak płyta nie ukazała się. Mars tłumaczył, że zależy mu na jakości i nie chce się spieszyć, a Corabi dodawał, że gitarzysta nie do końca wie chyba w jakim kierunku iść, a to przekłada się na przedłużanie prac. Ostatecznie album się nie ukazał nigdy, została jedynie zapowiedź.
Długo wyczekiwany solowy album, wedle słów gitarzysty, może być jednym z jego ostatnich, bo w wywiadach nie kryje swojego pogodzenia z upływającym czasem. Trzeba przyznać, że jak na członka tak niebezpiecznie żyjącej grupy jak Motley Crue i jednocześnie całe życie zmagającą się z poważną chorobą kręgosłupa osobę Mick zdążył przeżyć więcej niż kilka osób w całych swych biografiach.
- Teraz mogę się zrelaksować, nie muszę się martwić o nic – podsumowuje – Szczególnie, że pożyję jeszcze z siedem, osiem lat. Jestem już wystarczająco stary. Nie dożyję 85 czy 90 lat, po prostu to czuję. Nie chcę tego. Mój mózg nie chce by to brzydkie i popsute ciało dalej działało. Chciałbym skopiować informacje z mojego mózgu, wsadzić na chip i w kogoś innego, albo robota. Wciąż sporo się tam dzieje.
Trzymamy kciuki za zdrowie rockowego weterana, bo z pewnością w jego rękawach jest jeszcze wiele doskonałych riffów i solówek. Zapowiadany solowy album Micka nie ma jeszcze wydawcy, ale z pewnością nie zabraknie chętnych. Artysta, po sprzedaży praw do swojej części katalogu Motley Crue, o pieniądze martwić się nie musi i może pozwolić sobie na przebieranie w ofertach.
Polecany artykuł: