Turbo

i

Autor: mat. prasowe

Recenzja

Metalowa jazda bez trzymanki. Muzycy Turbo na "Bliznach" nie biorą jeńców [RECENZJA]

2025-03-14 8:00

Pewnie nie brakowało osób, które zwątpiły, w pewnym momencie, że Turbo wyda kolejny album. Zwłaszcza, że trzeba było na niego czekać ponad dziesięć lat. Na szczęście, zespół nie powiedział ostatniego słowa. "Blizny" to dowód, że poznańska formacja jest w znakomitej formie. I nie chce się zatrzymać, oj nie chce.

Zespół Turbo powrócił. Blizny to materiał z najwyższej półki

Rok 2025, na ten moment, na polskim rynku stoi pod znakiem powrotów płytowych. Od końca stycznia fani Armii mogą cieszyć się z albumu Wojna i pokój, wydanego po niecałych dziesięciu latach przerwy. Zespół Turbo jeszcze mocniej wystawił na próbę cierpliwość swoich słuchaczy. W listopadzie 2013 formacja gitarzysty Wojciecha Hoffmanna wypuściła Piąty żywioł, a później... nastąpiła dość długa cisza wydawnicza. Zresztą przy okazji tegorocznych Blizn nie obyło się bez opóźnień związanych z datą premiery. 14 marca w końcu licznik, który wskazywał już ponad cztery tysiące dni, oficjalnie się zatrzymał.

Materiał dość długo dojrzewał, ale co jest najistotniejsze: warto było na Blizny czekać. Czuć, że muzycy dość starannie podeszli do procesu kompozycyjnego, dzięki czemu album wciąga bez reszty. Zresztą, Hoffmann – w wywiadzie dla miesięcznika Teraz Rock – wspominał, że nie był do końca zadowolony z zawartości Piątego żywiołu, teraz takich wątpliwości mieć nie powinien, gdyż efekt końcowy naprawdę zwala z nóg. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że Turbo jeszcze tak pozytywnie mnie zaskoczy.

Polskie zespoły metalowe wszech czasów. Oto ikony rodzimego najcięższego brzmienia

Z jednej strony, od samego początku wiadomo z kim mamy do czynienia. Ale grupa nie stoi w miejscu. Blizny brzmią nowocześnie. Idealnie udało się zachować proporcje między agresywnością a przebojowością. Na wszystko jest miejsce. Muzycy Turbo chętnie też miejscami rezygnują z tradycyjnego schematu zwrotka-refren-zwrotka. Nie brakuje więc progresywnych zapędów, które najlepiej słychać w W.W.W.W. ze świetnym dialogiem wokalnym Tomasz Struszczyk-Piotr Cugowski, czy Zwyczajnie nie z chóralnym refrenem idealnie nadającym się na koncerty i tekstem zadedykowanym... polskim politykom. Przede wszystkim jest jednak czad, czad i jeszcze raz czad. Blizn należy słuchać, jak najgłośniej ku uciesze sąsiadów (sprawdziłem to osobiście).

Nowy rozdział, pierwszy utwór, który został przez zespół udostępniony przed premierą, był pewnego rodzaju dobrym drogowskazem, czego możemy się po Bliznach spodziewać. Jest thrashmetalowa jazda bez trzymanki (wita nas potężna perkusja Mariusza Bobkowskiego), podniosły refren, a Struszczyk udowadnia, że jest naprawdę wyróżniającym się wokalistą na rodzimym rynku. Nie po raz pierwszy zresztą. Tempo jeszcze mocniej podkręcone zostało w Zawrocie głowy, którego początek jest "sabbathowy", ale refren mógłby zaśpiewać już Rob Halford z Judas Priest. Uwielbiam, jak panowie gnają na złamanie karku. To zdecydowanie mój ulubiony numer z całego albumu.

Wspomniałem o wielowątkowości, więc warto przysłuchać się Łotrowi, który aż kipi od muzycznego i tekstowego (nietrudno się domyślić, kto jest tytułową postacią) gniewu. Są szybkie tempa, ale w okolicach 2:36 robi się np. bardzo lirycznie, choć tylko na chwilę, jest basowy popis, aktorskie środki wyrazu w wokalu i delikatna końcówka z gitarą akustyczną na pierwszym planie.

Niespodzianką na pewno jest zamykający album Spokojny, który – zgodnie z tytułem – sprawia, że możemy trochę ochłonąć po takim metalowym rollercoasterze. To trwająca nieco ponad dwie minuty balladowa (i eksperymentalna) miniatura, w której rządzi i dzieli Struszczyk. Zaskoczył mnie również Do domu. Oczywiście, jest to typowy metalowy numer, ale został przełamany przez partie wokalne Wojtka Cugowskiego. Nawiasem mówiąc, jego gitarowe solo usłyszymy z kolei w Przyjdź do mnie

Na koniec wypadałoby wspomnieć o oprawie graficznej Blizn. Mogłoby się wydawać, że to niepokojące dzieło, w klimacie prac Zdzisława Beksińskiego, zostało wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Nic bardziej mylnego. Za okładkę odpowiada Michał Loranc. I trzeba przyznać, że bardzo dobrze komponuje się ona z zawartością albumu.

Jeśli tylko jednym słowem miałbym opisać najnowsze studyjne wydawnictwo Turbo, to odpowiedziałbym: dopracowane. Na Bliznach nie ma zbędnych dźwięków. A sam materiał jest niesamowicie równy, co – jak powszechnie wiadomo – nie jest czymś prostym do osiągnięcia. Może i trzeba było czekać ponad dekadę na pełnowymiarowy album ale nie zamierzam tego wypominać muzykom grupy. Sprawili tak fantastyczny prezent, że grzechem byłoby mieć do nich, w tym momencie, jakiekolwiek pretensje...

Najlepsze utwory z albumu: Nowy rozdział, W.W.W.W., Łotr, Magnetyczny senZawrót głowy

Ocena: 9/10

Poniżej przypominamy zestawienie najlepszych metalowych albumów w historii: