12 sierpnia 1991 roku Metallica wydała swój piąty album studyjny. Krążek został zatytułowany eponimem, jednak ze względu na charakterystyczną okładkę bardzo szybko zaczął być określany przez fanów mianem "Black Album". Jeszcze przed premierą płyty, ukazał się pierwszy promujący ją singiel, czyli utwór Enter Sandman. Spotkał się on z uznaniem krytyków, którzy nazwali go "metalową kołysanką wszech czasów". Krążek bardzo szybko uzyskał pozytywne opinie krytyków, w większości także fanów, była jednak także wśród nich grupa, której nie do końca odpowiadał muzyczny kierunek, w którym poszedł zespół. W swoim brzmieniu Metallica nieco odeszła od charakterystycznego thrash metalowego brzmienia w stronę odrobinę wolniejszego, mocniejszego, bardziej przystępnego dla większości odbiorców, w tym dla radia.
Corey Taylor opowiedział o swoich wrażeniach po pierwszym odsłuchu "Czarnego Albumu" Metalliki
O swoich doświadczeniach, związanych z odsłuchem albumu opowiedział dawniej Corey Taylor. Lider Slipknota w audycji "Trunk Nation With Eddie Trunk" został zapytany o opinię na temat tej płyty. Muzyk powiedział, że w chwili premiery krążka miał 17 lat i był wielkim fanem formacji, a jego pierwszy kontakt z Metalliką, to właśnie singiel Enter Sandman, który zrobił na nim ogromne wrażenie:
Ja i moi przyjaciele byliśmy zachwyceni produkcją, tym, że tak dobrze brzmiała, a jednocześnie była tak gęsta. Zadawaliśmy sobie pytanie: "Jak oni to zrobili? Co to jest?" Nagraliśmy ten numer z radia, żebyśmy mogli osłuchać się z nim jeszcze przed premierą albumu. Pamiętam, jak próbowaliśmy nagrać to z MTV, z teledysku, ale to brzmiało jak śmieć, więc postawiliśmy na radio. Więc siedzieliśmy cały dzień, naciskając cały czas albo przycisk nagrywania albo pauzę, gdy tylko piosenka pojawiła się w radio. Zajęło nam to cały dzień, ale tak to się właśnie wtedy robiło. Zatracaliśmy się przy tej piosence. Ludzie muszą zdać sobie sprawę, że to było, zanim stała się ona „Stairway to Heaven” naszego pokolenia. Nigdy czegoś takiego nie słyszeliśmy. Po prostu byliśmy zszokowani. A potem wyszedł album, a ja pomyślałem: „Okej. Brzmi świetnie. Ale gdzie jest ten ciężki materiał?” - powiedział Corey w wywiadzie.
Od miłości do nienawiści
Corey przyznał, że szczególnie ceni sobie kawałek Holier Than Thou, ponieważ jest to jeden z najcięższych momentów na płycie. W związku ze swoim umiłowaniem właśnie takiego brzmienia, dużym rozczarowaniem była dla niego kompozycja Nothing Else Matters, dlatego też sporo czasu zajęło mu docenienie zarówno tego utworu, jak i całego albumu.
Dużo czasu zajęło mi, aby naprawdę docenić ten album. I myślę, że wiele osób zgodziłoby się, że prawdopodobnie dopiero albumy „Load” i "Reload" spowodowały, że wróciliśmy do tamtego krążka i powiedzieliśmy sobie „Boże. Co ja sobie myślałem? Jak dobrze teraz brzmi ten album?" Tu nie chodzi o krytykowanie tych płyt, po prostu takie było wtedy podejście. To znaczy wiesz, nikt nie lubi rzeczy, które są inne. Musisz ich ciągnąć, kopiąc i krzycząc, tam, gdzie chcesz iść, bo to jedyny sposób, w jaki możesz kogoś w to wciągnąć - wyjaśnił muzyk.