W tym roku mija dokładnie dziesięć lat, odkąd Gene Simmons, czyli legenda świata rocka, współzałożyciel i basista zespołu Kiss, orzekł, że rock umarł. Muzyk jest zdania, że największy wpływ na to ma streaming, który nie przynosi wykonawcom, wykonawczyniom i zespołom odpowiednich dochodów tak, by Ci mogli skupić się tylko i wyłącznie na tworzeniu, przez co osoby takie często zmuszone są łączyć karierę muzyczną z normalną, codzienną pracą. Gene za taki stan rzeczy wini głównie... fanów muzyki, którzy stawiając na streaming i nielegalne pobieranie muzyki, odbierają twórcom należne im za ich pracę środki.
Dekadę później Gene dał do zrozumienia, że jego pogląd w tej sprawie nie zmienił się. Dyskusja na temat zarówno muzyki rockowej, jak i szeroko pojmowanego metalu wciąż trwa, a teraz na ten temat wypowiedział się weteran branży.
Przyszłość rocka nie wygląda zbyt dobrze?
Peter Mensch to amerykański menedżer muzyczny, który karierę rozpoczynał pod koniec lat 70. od kierowania zespołem AC/DC, który wtedy za sprawą płyty Highway to Hell zyskał światową sławę. Na fali tego sukcesu Mensch założył w 1982 roku firmę Q Prime, która zarządza lub zarządzała karierami takich legend, jak Metallica, Red Hot Chili Peppers, Muse, The Smashig Pumpkins, Jimmy'ego Page'a, Scorpions czy Hole.
Menedżer udzielił wywiadu magazynowi "Classic Rock", w którym otwarcie przyznał, że jego doświadczenie sprawia, że na poważnie zaczyna on obawiać się o przyszłość rockowego brzmienia. Mensch mówi dalej, że sam przed sobą nie chce się przyznać do tego, że cała sytuacja nie wygląda najlepiej, jednak to co obserwuje wprawia go w dość słaby nastrój. Dalej przedsiębiorca uderza we własną branżę wyjaśniając, że kiedyś normą było nastawianie się na to, że musi minąć kilka lat, może nawet dekada, zanim dana grupa osiągnie sukces, konieczne było jednak inwestowanie w tych, w których widziano nadzieję. Menedżer gwiazd twierdzi, że dziś takie podejście jest już raczej rzadko spotykane i sprawia, że przyszłość rocka naprawdę nie wygląda różowo.
Mam taką nadzieję, muszę ci powiedzieć, zadajesz pytanie, które ja sam zadaję sobie codziennie, a najgorsze jest to, że nie znam odpowiedzi. Chociaż może znam, ale po prostu nie chcę się do tego przyznać. Nie wiem. Musisz wskazać mi gitarowy zespół rockowy, który przedarł się do tego stopnia, że gra na O2, albo musisz zdecydować, jakie są Twoje aspiracje. Rozglądam się i niewiele takich widzę. [...] Dlatego właśnie musicie tam siedzieć i rozmawiać ze swoimi zespołami, kiedy pojawiają się u was mając 21 lub 22 lata i mówić im: "Myślę, że będę potrzebował co najmniej 10 lat waszego życia, może więcej, może pięć albumów, jeśli zajdziemy tak daleko, jeśli wytwórnia fonograficzna to sfinansuje". I to jest kolejny problem. Nie wiem, czy jakakolwiek wytwórnia płytowa zainwestuje tyle pieniędzy, ile kosztuje nagranie albumu zespołu rockowego, zorganizowanie mu tras koncertowych i tym podobnych to, a potem zrobienie tego jeszcze jeden i jeszcze kolejny raz. Odpowiedź brzmi: Nie uważam, że tam w krainie zespołów rockowych jest różowo - mówi w wywiadzie Mensch.