Zespół, którego muzyka łączy brzmienia lat 60. i 70. z futurystyczną estetyką retro sci-fi podjął się niekonwencjonalnego i odważnego pomysłu, jakim jest cover hitu Shakiry Whenever, Wherever. Martini Police nadali utworowi zupełnie nową, gitarową interpretację, łącząc go z charakterystycznym dla siebie stylem. Jednak kluczowe pytanie, jakie nasuwa się w tej sytuacji, brzmi — skąd pomysł, na reinterpretację akurat takiej piosenki, bo — umówmy się — wybór jest dość niekonwencjonalny
Otóż czasem jest tak, że pewne rzeczy stają się mimowolnie częścią naszego jestestwa. Czasem są to rzeczy dobre a czasem niekoniecznie, jednakże zarówno te pierwsze jak i te drugie są potrzebne w kształtowaniu nas samych w niekończącym się procesie zmiany, jakiego każdy z nas doświadcza. Tak się składa, że mój tata kocha muzykę szczególnie tą z lat 70-tych, a także jest wielkim fanem filmów z gatunku science fiction, czym zaraził również mnie. Taka jest geneza muzyki gwiezdnych liniowców i to jest ten pozytywny aspekt przypadków, jakie mnie spotkały. Początki samodzielnego poznawania muzyki bywają burzliwe i przypadkowe. Płyta “Laundry Service” Shakiry była jedną z pierwszych kupionych przez moją siostrę. W czasach przed internetem, jak już się miało jakąś płytę, to słuchało się jej na zapętleniu. Dźwięki z anglojęzycznego debiutu kolumbijskiej gwiazdy towarzyszyły mi zatem chcąc nie chcąc godzinami. Oboje z siostrą spędzaliśmy również dni, oglądając teledyski na MTV, gdzie także dosyć ekstensywnie emitowano klip do “Whenever, Wherever” — opowiada Robert Kodłubański, wokalista Martini Police.
Można zatem wnioskować, że Whenever, Wherever w wykonaniu łódzkiego zespołu to dzieło głęboko zakorzenionych wzorców z dzieciństwa, przejaw nostalgii czy w końcu muzyczna zabawa z przymrużeniem oka. I choć ten nieoczywisty wybór faktycznie jawi się jako dzieło kilku spontanicznych przypadków, to jednak za całą sytuacją stoi historia pełna muzycznej wrażliwości, twórczej otwartości i szerokich horyzontów muzyków, którzy wyzwania traktują jak pretekst do wynoszenia swojej twórczości na wyższy poziom.
W mojej rodzinnej Łodzi była taka knajpa o nazwie Lokal, którą prowadził min. Andrzej "Pejo" Sieczkowski znany z zespołu L.Stadt. Odbywały się tam również koncerty. Pewnego dnia ogłoszono, że lokal się zamyka i że będzie wyprzedaż wszystkiego tj. mebli i sprzętów wszelakich. Na tej wyprzedaży kupiliśmy z żoną piękne białe pianino, które do tej pory posiadamy i które można będzie usłyszeć na naszej nadchodzącej debiutanckiej płycie m.in. w "Parku Ciemnego Nieba". To właśnie to pianino któregoś dnia spowodowało, że nagle przypomniała mi się Shakira z jej “Whenever, Wherever”. Byłem ciekawy, jak ten numer zabrzmi na tym instrumencie i zaryzykowałem zagranie go. Okazało się, że z tamtego punktu nie ma już odwrotu, a gdy cały zespół zatwierdził pomysł zagrania tego numeru, postanowiliśmy uwiecznić go na live sesji. Podsumowując: to nie ja ponoszę pełną odpowiedzialność za to, co się wydarzyło z tym utworem, ale też niczego nie żałuję. W końcu piosenka opowiada o tym, że czasem znajdujemy się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i że mamy w sobie pewne cechy, które właśnie w tym decydującym momencie są katalizatorem konkretnych wydarzeń. W “Whenever, Wherever” kontekstem do tych przemyśleń jest oczywiście relacja romantyczna, ale lubię myśleć, że w kontekście historii mojej relacji z tą piosenką jej przekaz jest równie aktualny, choć w nieco przewrotny sposób — kontynuuje wokalista Martini Police.
Z wyżej wymienionych powodów dźwięki przeboju Shakiry podbijają teraz serca każdego, kto zechce ich posłuchać, zaczynając od Ziemi aż po krańce Układu Słonecznego. Nagranie Whenever, Wherever pochodzi z live sesji, która odbyła się w pięknym studiu koncertowym Radia Łódź im. Henryka Debicha. To wyjątkowe wykonanie pojawia się na chwilę przed wydaniem przez zespół Martini Police debiutanckiego albumu. Jego kolejna odsłona w postaci nowego singla Błękit ujrzy światło dzienne już na początku lutego.
O zespole
Martini Police to łódzki projekt muzyczny, który czerpie pełnymi garściami z kultury lat 60. i 70., z ich estetyki i klimatu. Zespół za pomocą swojej twórczości opowiada autorską fikcyjną historię utrzymaną w koncepcji fantastyki naukowej. Opowieść rozpoczyna się w 2061 roku w równoległej rzeczywistości. Jest to relacja z życia zespołu Martini Police, który koncertuje na pokładach ekskluzywnych gwiezdnych liniowców przemierzających bezmiar kosmosu, urozmaicając podróż znudzonym codziennością pasażerom.